W Indiach na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku w jednej z rezydencji angielskich arystokratów, którzy wtedy zarządzali imperium pracował, czy może należałoby powiedzieć służył, wyjątkowy kamerdyner innymi słowy major domus.
Też czytał Hemingway’a, głównie opisy łowienia wielkich ryb i podświadomie zazdrościł bohaterom opowiadań wielkich emocji.
Postój na stoczni, jak zwykle, przedłużał się. Armator określił czas remontu na siedem dni, a wyglądało na to, że będzie ich sześćdziesiąt siedem.
Na mostek nawigacyjny, zwany także kapitańskim, jako że przebywał tam najczęściej “Pierwszy po Bogu”, na starszych statkach wchodziło się z zewnątrz po schodach przez tzw. skrzydła.
Kotwica jest to kawał kutego żelaza
przystosowany cudownie do swego celu...
A będzie trzymała, póki łańcuch nie pęknie.
- Joseph Conrad
Kiedy wjeżdżamy na stację z napisem “Rochester” zza zabudowań widać połyskującą rzekę. Przedtem zresztą przejeżdżamy przez nią mostem.
Najpierw będzie o żyropilocie. Ten urodzin nie obchodzi, chociaż pilot z niego tęgi. I tak się porobiło, że bez niego ani rusz!
Szczęściarz to ten, który wie ile można zdać na los szczęścia. - C.S. Forester
Wiało potężnie i tylko jakimś cudem udało się schować za ten przylądek. Olbrzymie wały wodne toczyły się spienione aż gdzieś ze środka Atlantyku i wszystko to chciało się zmieścić w Zatoce Biskajskiej.
To były studia. Zaoczne! W 1971 roku resort żeglugi doszedł do wniosku, że nie będzie dalej awansował absolwentów trzyletnich, pomaturalnych Szkół Morskich i Rybołówstwa Morskiego.