Przejdź do treści

Ustawienia dostępności

Rozmiar czcionki
Wysoki kontrast
Animacje
Kolory

Tryb ciemny włączony na podstawie ustawień systemowych.
Przejdź do , żeby zmienić ustawienia.

Godło Polski: orzeł w złotej koronie, ze złotymi szponami i dziobem, zwrócony w prawo logo-sygnet Politechniki Morskiej w Szczecinie - głowa gryfa, elementy kotwicy i sygnatura PM Politechnika Morska w Szczecinie

Unia Europejska

Wiało potężnie i tylko jakimś cudem udało się schować za ten przylądek. Olbrzymie wały wodne toczyły się spienione aż gdzieś ze środka Atlantyku i wszystko to chciało się zmieścić w Zatoce Biskajskiej.

Fale spiętrzały się więc jeszcze wyżej,  a  huraganowy wiatr zrywał ich wierzchołki niosąc pianę  w powietrzu.

Rzucono kotwicę w osłoniętej zatoczce. Łańcuch naprężył się i statek ustawił się dziobem do wiatru by pozostać tak przez kilka  dni.  Z mostku widać było postrzępione skały osłaniającego zatokę przylądka i co chwila strzelające w górę fontanny przyboju. Statek łukował na kotwicy ale łańcuch trzymał  i  przelatująca górą nawałnica była bezsilna.
Na wachcie III oficera na mostek wpadł kapitan.
-  “Trzeci”! Rzucić lewą kotwicę! Sprawdzać  pozycję!
-   Tak jest panie kapitanie!  I “Trzeci” z bosmanem poszli na dziób.  W rozgłośni statkowej na mostku dał się słyszeć łoskot łańcucha i po chwili z  baku czyli z dziobu zameldowano kapitanowi, że kotwica trzyma.

Następnego dnia na mostek znów wpadł kapitan.
- “Trzeci”! Nie widzicie, że statek dryfuje?! Rzucić lewą kotwicę!
-   Ależ panie kapitanie, pozycja sprawdzona, a kotwica...
-   Nie dyskutować! - krzyknąłl kapitan. - Wykonać, bo pana do dziennika wpiszę!
Pobiegł więc “Trzeci” na bak i “odegrał” rzucanie kotwicy, co było robić. Przez kilka następnych dni sytuacja powtarzała się  i  “Trzeci” mial już to “opanowane”. Nic jednak nie trwa wiecznie, sztorm wreszcie ucichł i  przygotowywano statek do wyjścia na pełne morze. Silnik główny pracował na wolnych obrotach i kapitan z mostku polecił podnieść kotwicę. Na baku chief z bosmanem włączyli windę kotwiczną, a po chwili  w  rozgłośni statkowej dał się słyszeć łoskot łańcucha  i  meldunek z dziobu, że kotwica już w kluzie. 
-  Wolno naprzód - zakomenderował kapitan.
-   Ale, panie kapitanie, ta kotwica... - próbował “Trzeci”
- Nie dyskutować! - głosem nie znoszącym sprzeciwu przeciął kapitan. - Pół naprzód! Powoli w prawo! Tymczasem dziób statku przytrzymywany nieszczęsną lewą kotwicą wyraźnie nie chciał iść w  prawo.
-  Co jest, “Trzeci”, do cholery?!  -  zdenerwował się kapitan.
-  To lewa kotwica! - wykrztusił “Trzeci”.
-  Jaka  kotwica? - zdziwił się kapitan. - Kto rzucał lewą kotwicę? Co tu się dzieje?  “Trzeciego” zatkało.
-  Nie wiem, panie kapitanie - wybąkał niepewnie. - Ale to chyba cud, istny cud!

Autor st.mech Jerzy Turzański

Przeglądarka Internet Explorer nie jest wspierana

Zalecamy użycie innej przeglądarki, aby poprawnie wyświetlić stronę