Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej In memoriam
Lista nagrobków kapitanów na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie - plik EXCEL
Tekst wspomnieniowy autorstwa Elżbiety Kubowskiej ukazał się w Kurierze Szczecińskim
"Kazimierz Oczki, długoletni pracownik Polskiej Żeglugi Morskiej, absolwent między innymi Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Pływał na różnego rodzaju jednostkach – począwszy od żaglowca i okrętów wojennych, gdzie zdobywał pierwsze marynarskie szlify, poprzez statki rybackie, a skończywszy na statkach marynarki handlowej" (...).
całość tekstu: https://24kurier.pl/aktualnosci/wiadomosci/wspomnienie-kapitan-zeglugi-wielkiej-kazimierz-oczki-1932-2024/
Delagacja SKKŻW na pogrzebie kpt. ż.w. Kazimierza Oczki
W poczcie sztandarowym SKKŻW stali Kapitanowie: Włodzimierz Grycner, Ryszard Bąk, Stanisław Kiezik. Pogrzeb celebrował Duszpasterz Marynarzy ks. Stanisław Flis. Ceremonialne „Ostatnie pożegnanie” odczytał Witold Szadokierski, a tradycyjne „Szklanki” oddzwonił kpt .ż.w. Włodzimierz Grycner. „Ostatnie Pożegnanie” wygłosił przedstawiciel PŻM.
Przeciągnąłem pływanie znacznie ponad emerytalny wiek. Wystarczy. Na dobre zakotwiczyłem na lądzie. Ale w tym ostatnim rejsie przypominałem sobie wiele wcześniejszych, mimowolnie czyniłem porównania, podsumowania. Drobnicowiec PLO JAN MATEJKO, rok 1965. Byłem praktykantem. Popłynęliśmy z Gdyni do Indonezji, a potem do Australii. Niezapomniane wrażenia pozostały właśnie z Australii. Byliśmy drugim polskim statkiem, który zawinął do australijskich portów. W sumie było ich sześć. W każdym niezwykle serdecznie witała nas Polonia.
Tato nigdy nie lubił pogrzebów, dlatego to ja zawsze chodziłem żegnać jego Kolegów Kapitanów. Tym razem zrobi jednak wyjątek i czy chce czy nie chce to będzie.
Bardzo proszę nie składajcie mi kondolencji. Sam nie wiedziałem, że to będzie tak trudne dla mnie i całej naszej rodziny.
Miałem ponad miesiąc by się "przygotować" na ten moment, ale ... się nie przygotowałem i jestem cały rozbity.
Tyle chciałem mu powiedzieć ale... nie zdążyłem. Byłem przy nim codziennie a jednak ...
Tym którzy chcą go poznać pozostawił sporo morskich opowieści - pod tym linkiem na dole jest cała lista. Polecam. Sam nie wiedziałem, że on aż tyle tego napisał.
Tutaj link >> https://facta-nautica.graptolite.net/Kapitan-Zahorski.html
Rafal Zahorski
20 grudnia, 2023 roku na wieczną wachtę odszedł kapitan żeglugi wielkiej Wiktor Czapp. Miał 91 lat. Był znany i lubiany nie tylko wśród ludzi morza w Szczecinie i Trójmieście. Pasjonat historii polskiej floty, morskiego szkolnictwa i morskich tradycji. Ciekawie o tym mówił i pisał.
Spotkałam się z Panem Kapitanem parę tygodni temu, we wrześniu. Wysłuchałam Jego wspomnień o pracy na morzu i na lądzie. I tak powstała opowieść o tamtych latach i tamtych statkach.
– Miałem szczęście, że pływałem w latach, kiedy jeszcze można było poznać smak romantyki morza – mówił kapitan Wiktor Czapp. – Praca na statkach była ciężka, to fakt, rejsy trwały długo, często bardzo długo, ale postoje w portach też były długie. Był czas na zwiedzanie świata, poznawanie egzotycznych miejsc. Dla mojego pokolenia, a wiem co mówię, bo mam dziewięćdziesiąt jeden lat, praca na morzu oznaczała przygodę, spełnienie marzeń o podróżach. Wychowani na marynistycznej literaturze, na miesięczniku „Morze”, o tym prawdziwym morzu marzyliśmy, a potem je pokochaliśmy. Wybieraliśmy pracę na morzu z zupełnie innych powodów niż obecnie.
Wiktor Czapp urodzony w Gdyni najpierw zainteresował się żeglarstwem. Stało się jego pasją. Któregoś dnia zobaczył żaglowiec „Dar Pomorza”. Płynął pod pełnymi żaglami, wyglądał zjawiskowo. Zamarzył, by znaleźć się na jego pokładzie. Marzenie się spełniło w czasie nauki w Państwowej Szkole Morskiej w Szczecinie. Na tym żaglowcu odbył pierwsze szkolne rejsy. Szczególnie zapamiętał ten ze Szczecina na Atlantyk, Morze Śródziemne, Morze Czarne. Biała fregata tak go zafascynowała, że stał się jej fanem i ambasadorem. Przez kilka dekad aktywnie działał w gdyńskim Towarzystwie Przyjaciół Daru Pomorza.
„Narew” – łupinka
W czasie rejsów na żaglowcu widział na morzu duże, piękne statki i one stały się kolejnym marzeniem. Po ukończeniu PSM (1953 rok) z nakazem pracy (takie obowiązywały w tamtych latach) trafił do PŻM. Szczeciński armator istniał zaledwie dwa lata i flotę miał skromniutką.
– Zamustrowałem na parowiec „Narew”. Maleństwo, wręcz łupineczka. Brał raptem dwieście ton ładunku. Przeważnie był to węgiel, który ze Szczecina woziliśmy do Skandynawii. Na ten duży, piękny, wymarzony statek trafiłem dopiero w końcówce lat pięćdziesiątych. Był to parowiec „Gdynia”. On i „Szczecin” to były wówczas najnowocześniejsze, najlepiej wyposażone statki PŻM. Pojedyncze kabiny dla oficerów, podwójne dla marynarzy, w tamtych czasach coś absolutnie niezwykłego. Duża mesa i świetlica. „Gdynia” miała nawet radar, ale ciągle się psuł i stał się atrapą. Generalnie były to statki nowe, lecz bardzo ciężkie w obsłudze. Pamiętam te cztery ładownie, które trzeba było nakryć ręcznie ciężkimi dechami lukowymi pokrytymi brezentem. Trwało to kilka godzin. W późniejszych latach na „Szczecinie” oraz na „Szczawnicy” odbyłem wiele rejsów do portów Afryki Zachodniej. To była wówczas fascynująca Afryka. Ciekawa, bezpieczna. Nie da się jej zapomnieć. Ona tkwi w każdym z nas. Takiej Afryki już nie ma.
Parowiec „Gdynia”
– Na „Gdyni” odbyłem mój pierwszy rejs oceaniczny, pierwszy chrzest morski po przekroczeniu równika, dostałem imię „Sekstant”. „Gdynia” była parowcem, wśród licznej, prawie 40-osobowej załogi byli palacze, trymerzy. Ale w czasie rejsu każdy z członków załogi, oprócz kapitana, musiał codziennie przywieźć sześć taczek węgla pod palenisko. Tym masowcem płynęliśmy do Indonezji, a w ładowniach wieźliśmy „zabawki”, czyli różnego rodzaju broń. Płynęliśmy wokół Afryki (z takim ładunkiem nie mogliśmy przejść przez Kanał Sueski) i nie zawijaliśmy do żadnego portu. Tropik dawał się we znaki. W rozgrzanym stalowym pudle było jak w piecu, często spaliśmy na pokładzie.
W indonezyjskim porcie Surabaya wyładunek trwał miesiąc. Pod statek codziennie podjeżdżał autobus i zawoził załogę do centrum miasta. Drugi miesiąc stali w Wietnamie. „Żywy taśmociąg” ładował kukurydzę. W szeregu dziesiątki Wietnamczyków, każdy z koszem kukurydzy na głowie . Kładką podchodzili do ładowni i wysypywali ziarno. W sumie ten indonezyjski rejs trwał ponad 150 dni.
– „Gdynię” mimo wszystko ciepło wspominam z dwóch powodów. Ja płynąłem jako asystent, a pierwszym oficerem był Aleksander Nowicki, potem bardzo znany kapitan i autor cenionych podręczników. To właśnie on poradził mi, abym notował nazwy statków, portów, krótko spisywał wrażenia, mówił, że to się zawsze przyda, a pamięć ludzka jest zawodna. Posłuchałem jego rady i przez cały okres mojego pływania robiłem notatki. Rzeczywiście bardzo mi się przydały. Na parowcu „Gdynia” poznałem też moją żonę Grażynę. Przyjechała w odwiedziny do ojca Tadeusza Sochackiego, który był na statku ochmistrzem. Śliczna dziewczyna…
– Ale w jednej z pierwszych rozmów Wiktor powiedział, że tak kocha morze, że pewnie nigdy się nie ożeni, bo nie potrafi podzielić miłości do morza z uczuciem do jakiejkolwiek kobiety – wspomina Grażyna Czapp.
Jednak potrafił. Od 63 lat są małżeństwem. Mają dwóch synów i czterech wnuków. Młodszy syn Krzysztof też jest kapitanem żeglugi wielkiej.
– Zawsze marzyło mi się, aby odbyć z synem wspólny rejs na statku – mówił Wiktor Czapp. – Marzenie spełniło się, gdy już byłem na emeryturze. Syn kapitan zaprosił mnie jako pasażera, a nie ojca kapitana, który wie wszystko. To było wspaniałe przeżycie. W sumie odbyliśmy pięć takich rejsów na różnych statkach i różnych akwenach. Jestem z Krzysztofa dumny.
Prywatne morskie archiwum
Imponująca jest marynistyczna wiedza kapitana o ludziach, statkach, portach, wydarzeniach, morskich tradycjach, ważnych rocznicach . Sama wielokrotnie z niej korzystałam, prosząc o pomoc. Zresztą zawsze chętnie dzielił się swoją wiedzą odpowiadając na pytania, publikując teksty w morskich biuletynach, miesięcznikach, spotykając się z młodzieżą. Swoje morskie fascynacje ciekawie opisał w książce „Podróże kapitana po morzach i historii” (2009). Uroczystość chrztu i wodowania książki odbyła się oczywiście na pokładzie „Daru Pomorza”. Jest też autorem bardzo interesującej monografii poświęconej statkom szkolnym polskiego szkolnictwa morskiego (2014). Wiedza i morskie zbiory kapitana zostały wykorzystane w unikatowym opracowaniu zatytułowanym „Łyk wiedzy marynistycznej” Franciszka Koralewskiego (2011).
Kiedyś zostałam zaproszona do marynistycznego królestwa kapitana. Pamiętam ten pokój, który był swoistym skrzyżowaniem mini muzeum z morskim archiwum. Dziesiątki egzotycznych pamiątek z całego świata (z każdą związana jakaś historia), mapy, książki, albumy, dokumenty, okolicznościowe medale, marynistyczne gazety, autorskie opracowania, obrazy, afrykańskie rzeźby, fotografie widokówki i znaczki o morskiej tematyce. Można było siedzieć godzinami, oglądać i słuchać opowieści kapitana.
Niedawno część swoich bogatych zbiorów pan kapitan przekazał do Archiwum Państwowego w Szczecinie.
Wiktor Czapp 45 lat poświęcił morskiej służbie na morzu i na lądzie. Na lądzie był kapitanem portu, szefem szczecińskich pilotów, zastępcą głównego nawigatora w PŻM, ławnikiem Izby Morskiej, przewodniczącym Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej.
3 razy dookoła świata
Pływał na masowcach Polskiej Żeglugi Morskiej i drobnicowcach niemieckiego armatora Egona Oldendorfa. Na tych drobnicowcach trzykrotnie opłynął świat. Jedna z podróży wyglądała tak: z Holandii do Francji, potem z nawozami przez Kanał Sueski do Chin, stamtąd do Japonii, potem z ładunkiem samochodów przez Pacyfik, Kanał Panamski na Karaiby, a stamtąd do Europy.
Kpt. Zdzisław Wyszyński - artykuł pożegnalny na łamach Tygodnika Zamojskiego
Z głębokim żalem, smutkiem i poczuciem wielkiej straty przyjęliśmy wiadomość o śmierci kpt. ż.w. Mirosława Folty. Był to człowiek niezwykle ważny dla szczecińskeigo środowiska morskiego i znany wśród naszej społeczności akademickiej. Ponad 30 lat spędził na morzu, pływając pod banderą Polskiej Żeglugi Morskiej. Został wyróżniony m.in. nagrodą PM „Wilk Morski” oraz krzyżem „Pro Mari Nostro” od Ligi Morskiej i Rzecznej.
W 1964 roku przystąpił do egzaminów wstępnych i dołączył do grona studentów Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Studia ukończył w 1967 roku, a dyplom kapitana żeglugi wielkiej uzyskał w 1979 roku.
Kilka razy na różnych jednostkach opłynął kulę ziemską. Na morzu przepracował ponad 30 lat.
W 2022 roku otrzymał nagrodę Wilka Morskiego, która rokrocznie przyznawana jest przez Politechnikę (dawniej Akademię) Morską w Szczecinie podczas Święta Szkoły. Ś.p. Mirosław Folta został laureatem nagrody, jako osoba zasłużona w propagowaniu edukacji i świadomości morskiej oraz silnie związana z morzem i poczynająca ogromny wkład w rozwój gospodarki morskiej.
Kapitan Folta był wieloletnim członkiem naszego Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej i piastował stanowisko Przewodniczącego opieki nad pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Do końca aktywnie uczestniczył w życiu Politechniki Morskiej, dając wspaniałe świadectwo społecznego zaangażowania i nierozerwalnej więzi z morzem.
Cześć Jego Pamięci!
KAPITAŃSKIE OSTATNIE POŻEGNANIE ŚP. KPT.Ż.W. EUGENIUSZA DASZKOWSKIEGO
Nieodżałowanej pamięci Eugeniusz Andrzej Daszkowski w lutym ukończył 91 lat, lecz w ostatnich miesiącach zmagał się z ciężką chorobą i w sobotę 27 marca o godz.. 0 615 odszedł na wieczną wachtę.
Pogrzeb miał miejsce w Szczecinie 6 kwietnia o godz.1330. W asyście pocztów sztandarowych Akademii Morskiej , Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej został odprowadzony na miejsce wiecznego spoczynku w alei Kombatantów. Po modlitwie Duszpasterza Marynarzy księdza pallotyna szczecińskiego Stella Maris Stanisława Flisa i księdza Łukasza z parafii Przemienienia Pańskiego na Gumieńcach pożegnali zmarłego: kpt. Marian Cebrat . kpt. Józef Gawłowicz i prezes ZLP Leszek Dembek.
Drogi Kapitanie, Przyjacielu,
nie wybrałeś dobrego czasu na odejście. Czas pandemii, obowiązujące obostrzenia: zakazy i nakazy zmusiły znaczną część Twoich przyjaciół i czytelników, uczestników słynnych wodowań Twoich książek, do pozostania w domu, a przecież w normalnych warunkach tłumnie by Cię żegnano. Byłeś niezwykłą osobą. Dla środowiska kombatanckiego, z racji działalności Twojej w Szarych Szeregach w okresie II wojny światowej, byłeś kombatantem. W jednej ze swoich książek upamiętniłeś dramatyzm okrutnych lat II wojny światowej w swoim rodzinnym mieście Wyszkowie. Byłeś też bardzo aktywnym członkiem tego środowiska. Między innymi, byłeś filarem Zarządu Koła Kombatantów przy Polskiej Żegludze Morskiej. Stąd miejsce Twojego spoczynku na Kwaterze Kombatanckiej. Nade wszystko, byłeś Kapitanem żeglugi Wielkiej i wysokiej klasy dowódcą statków Polskiej Żglugi Morskiej, a także statków noszących obce bandery. Zostawiłeś po sobie niezwykłą spuściznę, a są to książki, które pisałeś do ostatnich chwil swego życia. Uratowałeś w nich od zapomnienia życie polskich marynarzy w tle ówczesnych stosunków społecznych, jakże często bardzo krzywdzących człowieka. To głównie dla tej Twojej działalności marynistycznej jesteśmy tutaj, bo chcemy Ci podziękować za umożliwienie powrotu do naszych przeżyć z okresu niezbyt łatwego, a czasem dramatycznego.
I to właśnie daje Ci prawo do zaszczytnego miejsca w Alei Zasłużonych Kombatantów, w sąsiedztwie z byłym Naczelnym Dyrektorem P.Ż.M. Ryszardem Kargerem.
Byłeś marynarzem z krwi kości. Na morze wracałeś przez całe swoje życie, nawet na emeryturze. Przecież znaczną część swoich książek wodowałeś w tym właśnie okresie swojego życia. W jednej z nich napisałeś:
„Młodość nie uznaje argumentów, jest jak żywioł, czuje się nieomylna, wszechwiedząca. Szybko, o dużo za szybko mija. I nam – marynarzom, pozostaje mimo wszystko morze. Dom jest tylko przystanią. Tęsknimy za nim, za rodziną, żonami. A jednak zawsze wracamy z domu na morze. Nie rodzimy się marynarzami, stajemy się nimi z godziny na godzinę, z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc i z roku na rok. Ja na morze nie mogę narzekać, powiedzieć złego słowa. Dało mi w życiu wszystko i dlatego boję się lądu”. Dla nas marynarzy, nic ująć, nic dodać. A jednak w swojej, osobistej dedykacji, mimo, że bałeś się lądu, odniosę się do niego słowami naszego poety,
Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:
A Ty, Panie, … „Na Wyspy Szczęśliwe go zabierz”…
(K. I. Gałczyński)
Niechaj Wyspy Szczęśliwe Ci służą. Odpoczywaj w pokoju!
W imieniu Zachodniopomorskiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych
Kpt. ż. w. Marian Cebrat
Swoim odejściem zostawiłeś Gieniu głębokie blizny..
Cisza była w kaplicy, przerywana jeno płaczem kobiet.
Ksiądz wszedł na ambonę, uderzył w werbel, złamał pałeczki i krzyknął:
- Panie kapitanie Daszkowski!
Szczecin płacze za Tobą, a Ty się nie zrywasz! Do Uczelni nie przychodzisz! Na statek nie okrętujesz! Swoim odejściem zostawiłeś Przyjacielu głębokie blizny w sercach ludzkich. W sercach rodziny, przyjaciół - tych, których wykształciłeś i Tych, którzy z Tobą pływali a także ogromnej rzeszy czytelników. Całe swoje życie poświęciłeś młodzieńczej pasji marząc o dalekich morzach już w rodzinnym Wyszkowie, jako chłopiec podczas beztroskiego dzieciństwa w latach 1930 – 1939.
Nawałnica wojenna i nauka w ukryciu zakłóciły twoje szczęśliwe lata, a działalność w Szarych Szeregach podkreśliły twój młodzieńczy patriotyzm. Po wojnie realizowałeś spełnienie marzeń i była pierwsza przygada morska – Szkoła Jungów a później legendarna Państwowa Szkoła Morska w Szczecinie przy alei Piastów. Miałeś wspaniałe wzorce – kapitanów Konstantego Maciejewicza, Antoniego Ledóchowskiego czy Józefa Giertowskiego, których sylwetki utrwaliłeś tak barwnie w książce Szkoła Wilków Morskich. Odebranie prawa pływania za Szare Szeregi skutkowało podjęciem pracy na lądzie a po zmianach władzy odbyłeś pierwszy rejs, jako marynarz na „Satu”.
A później studia na Politechnice Szczecińskiej. Dalsze twoje losy i praca na statkach pod dowództwem generacji romantyków pozwoliła Ci przejść wszystkie szczeble morskiej kariery od marynarza do kapitana. Od 1969 roku objąłeś godność Rektora szczecińskiej Alma Mater Mariniensis i pełniłeś ją prze dwie kadencje. Równolegle rozwinąłeś działalność literacką na wielka skalę, która zaowocowała trzydziestoma tytułami. Ówczesny prezes Związku Literatów Polskich pisarz i eseista Piotr Kuncewicz poznawszy twoje dzieła poczynając od ważnej marynarskiej epopei Wachta wyraził się, że ozdabiasz sobą piękny Szczecin.
Teraz zacząłeś już wieczną wachtę i bardzo nam Ciebie brak. Ale starożytni, ceniący literaturę i sztukę pięknej wymowy przyrównywali śmierć pisarza do upuszczonej Orfeusza liry, którą literat w tamtym, lepszym świecie podniesie i nadal będzie nas zachwycał i wzruszał. Śpij nam Gieniu, niech Ci się przyśnią w szczecińskie ziemi Lądy Dalekie.
Kpt. ż.w. Józef Gawłowicz
PRO MEMORIA
mgr kpt.ż.w. Zbigniew Sak
Wiadomość o odejściu naszego Kolegi ś.p. kpt.ż.w. Zbigniewa Saka na wieczną żalem i smutkiem przez grono kolegów Kapitanów Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej oraz przez społeczność morską Szczecina i Trójmiasta.
Żyliśmy nadzieją, że będziemy mogli Zbigniewa powitać ponownie na kolejnych koleżeńskich spotkaniach. Stało się inaczej.
Odszedł od nas na wieczną wachtę, dołączyło tych, którzy najdłuższą z wacht morskich już objęli. Odszedł od nas Człowiek, który swoje przebogate życie zawodowe poświęcił morzu i pracy dla morza. Popularyzował polskie dokonania na morzach i oceanach świata.
Szkołę Morską- Wydział nawigacyjny Zbigniew ukończył w szczecinie w 1952 roku. Pracę zawodową rozpoczął na polskich statkach pod biało-czerwoną bandera. Przeszedł wszystkie szczeble marynarskiego wtajemniczenia do kapitana włącznie. Dowodził wieloma statkami Polskiej Żeglugi Morskiej. Długo można by tu wyliczać Jego zawodowe osiągnięcia.
Każdy statek ma swój port przeznaczenia, a każdy marynarz ma swój ostatni rejs.
Zbigniewowi Dobry Bóg wykreślił ostatni kurs w tej ziemskiej żegludze do ostatniego portu, jakim jest Cmentarz Centralny w szczecinie.
Drogi nam przyjacielu Zbigniewie – wraz z pamięcią o Tobie pozostanie wśród nas szacunek dla Twojej twórczej pracy na rzecz polskiej biało-czerwonej bandery.
Zbigniewie – dziękujemy Ci za krzewienie kultury i wiedzy morskiej. Zapamiętamy Ciebie jako doskonałego i ambitnego fachowca, lubianego i niezawodnego kolegę, przede wszystkim jako prawego i uczciwego człowieka.
Panie Boże daj Mu wielkie żaglowiec i bezkresne morze światłości wiekuistej.
Prowadź Go kursem ku wieczności, ku Wyspom Szczęśliwym.
Tu nad mogiłą naszego kolegi Zbigniewa, każdy z czterech podwójnych klangów naszego kapitańskiego dzwonu ceremonialnego, symbolizuje, że:
Zmarły Kapitan Senior Zbigniew Sak był:
- Prawym człowiekiem
- Niezawodnym kolegą
- Doskonałym fachowcem
- Wiernym banderze Rzeczypospolitej
- końcowy, pojedynczy klang wyraża nasz wielki żal po utracie kolegi i ostatnie z Nim tu na ziemi pożegnanie.
Zbigniew odszedł, ale duch Jego jest z nami. Przyjaciel umarł, ale przyjaźń trwa.
My- Twoi koledzy ze Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej łączymy się bólu z Rodziną i gronem Twoich przyjaciół. Zapewniamy, że Zbigniewa zachowamy żywego w nasze pamięci.
„Człowiek żyje tak długo, jak trwa pamięć o nim”
Cześć Jego pamięci!
Zbigniewie – płyń w spokoju do swego wiecznego portu, do którego każdy z nas kiedyś zawinie. W imieniu Kolegów kapitanów oraz swoim własnym dziękujemy Ci za służbę dla Polskiego Morza.Wypłynąłeś w rejs, z którego nie ma powrotu.
Pocieszeniem dla pogrążonych w bólu, niech będą słowa poety – naszego kolegi
kpt.ż.w. Andrzeja Liszegi:
Gdy serca bić już przestaną
Zmęczone oczy zawodzą
Kapitanowie nie umierają
Na wieczną wachtę odchodzą
Nawigują bez przeszkód
Po gwiazd pełnym niebie
Nie czuja się tam obco
Są bowiem wciąż u siebie.
Cześ Jego Pamięci!
Wspominał Wiktor Czapp kpt.ż.w.
Szczecin, 12 sierpnia 2022 r.
PRO MEMORIA
Odszedł na wieczną wachtę Szczecin 16 sierpnia 2022r.
Śp. Rektor WSM prof. dr kpt. ż.w. Aleksander Hubert Walczak.
Wiadomość o odejściu naszego Kolegi ś.p. Aleksandra Huberta Walczaka na wieczną wachtę, została przyjęta z wielkim żalem i smutkiem przez grono kolegów Kapitanów Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej, Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej w Gdyni, Ligę Morską i Rzeczną oraz przez społeczność morską Szczecina i Trójmiasta.
Odszedł na „Wieczną wachtę”- „Wielki Człowiek”- „Przyjaciel Wszystkich”. Współtwórca Wyższego Szkolnictwa Morskiego w Polsce.
Rektor WSM prof. dr kpt. ż.w. Aleksander Hubert Walczak. Doktor Honoris Causa Akademii Marynarki Wojennej i Akademii Morskiej w Szczecinie.
Żyliśmy nadzieją, że będziemy mogli Aleksandra powitać ponownie na kolejnych koleżeńskich spotkaniach. Stało się inaczej. Odszedł od nas na wieczną wachtę, dołączył do tych, którzy najdłuższą z wacht morskich już objęli. Odszedł od nas Człowiek, który łączył trzy pokolenia, który swoje przebogate życie zawodowe poświęcił morzu, pracy dla morza i nauce. Popularyzował polskie dokonania na morzach i oceanach świata.
Wspaniały Nauczyciel i Wychowawca wielu pokoleń absolwentów: Państwowej Szkoły Rybołówstwa Morskiego, Państwowej Szkoły Morskiej, Wyższej Szkoły Morskiej i Akademii Morskiej w Szczecinie.
Niedościgniony wzór oficera Marynarki Wojennej i Handlowej, wychowawca wielu pokoleń oficerów floty wojennej, handlowej i rybackiej.
Długo można by tu wyliczać Jego zawodowe osiągnięcia.
Każdy statek ma swój port przeznaczenia, a każdy marynarz ma swój ostatni rejs.
Aleksandrowi życie wykreśliło ostatni kurs w tej ziemskiej żegludze do ostatniego portu, jakim jest Cmentarz Centralny w Szczecinie.
Drogi nam przyjacielu Aleksandrze – wraz z pamięcią o Tobie pozostanie wśród nas szacunek dla Twojej twórczej pracy na rzecz Polski Morskiej.
Aleksandrze – dziękujemy Ci za krzewienie kultury i wiedzy morskiej. Zapamiętamy Ciebie, jako doskonałego i ambitnego fachowca, lubianego i niezawodnego kolegę, przede wszystkim jako prawego i uczciwego człowieka.
Żegluj po niebiańskich bezkresnych morzach i oceanach ku Wyspom Szczęśliwym.
Tu nad mogiłą naszego kolegi Aleksandra, każdy z podwójnych klangów naszego kapitańskiego dzwonu ceremonialnego, symbolizuje, że:
Ś/P Kapitan Senior Aleksander Hubert Walczak, Honorowy Przewodniczący Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej był:
- Lubianym, przyjacielskim, uczynnym, koleżeńskim
- Prawym, uczciwym i przyzwoitym człowiekiem
- Doskonałym, kompetentnym, odpowiedzialnym, wybitnym fachowcem.
- Cieszącym się wielkim szacunkiem i uznaniem morskich środowisk i organizacji społecznych
- końcowy, pojedynczy klang wyraża nasz wielki żal po utracie kolegi i ostatnie z Nim tu na ziemi pożegnanie.
Aleksander odszedł, ale duch Jego jest z nami. Przyjaciel umarł, ale przyjaźń trwa. My- Twoi koledzy łączymy się bólu z Rodziną i gronem Twoich przyjaciół. Zapewniamy, że Aleksandra zachowamy żywego w naszej pamięci.
„Człowiek żyje tak długo, jak trwa pamięć o nim”
Aleksandrze – płyń w spokoju do swego wiecznego portu, do którego każdy z nas kiedyś zawinie. Wypłynąłeś w rejs, z którego nie ma powrotu.
Pocieszeniem dla pogrążonych w bólu, niech będą słowa poety:
Gdy serca bić już przestaną
Zmęczone oczy zawodzą
Kapitanowie nie umierają
Na wieczną wachtę odchodzą
Nawigują bez przeszkód
Po gwiazd pełnym niebie
Nie czują się tam obco
Są bowiem wciąż u siebie.
Cześć Jego Pamięci!
Wspominał Włodzimierz Grycner kpt. ż.w.
Szczecin, 16 sierpnia 2022 r.
„Coraz to Ciebie jako z drzazgi smolnej
Wokoło lecą szmaty zapalone
Gorejąc nie wiesz, czy staniesz się wolny
Czy to co w Tobie będzie zatracone
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burza
Czy zostanie na dnie popiołu
Gwiaździsty dyjamnent
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?"
C K Norwid
Zmarł prof. dr kpt. ż.w. Aleksander H. Walczak, doktor honoris causa Akademii Morskiej w Szczecinie
W lutym 2022, po ciężkiej chorobie, na wieczną wachtę odszedł nieodżałowanej pamięci kpt. ż. w. Ryszard Walczak.
11/11/2021 roku, na wieczną wachtę odszedł nieodżałowanej pamięci kpt. ż. w. Robaczyk Andrzej
27/03/2021 roku, nawieczną wachtę odszedł nieodżałowanej pamięci Eugeniusz Andrzej Daszkowski. W lutym ukończył 91 lat, lecz w ostatnich miesiącach zmagał się z ciężką chorobą.
W asyście pocztów sztandarowych Akademii Morskiej i Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej został odprowadzony na miejsce wiecznego spoczynku w alei Kombatantów.
Po modlitwie księdza pallotyna szczecińskiego Stella Maris Stanisława Flisa i księdza Łukasza z parafii Przemienienia Pańskiego na Gumieńcach pożegnali zmarłego: kpt. Marian Cebrat. kpt. Józef Gawłowicz i prezes ZLP Leszek Dembek.
Całe swoje życie poświęcił młodzieńczej pasji marząc o dalekich morzach już w rodzinnym Wyszkowie jako chłopiec podczas beztroskiego dzieciństwa w latach 1930 – 1939. Nawałnica wojenna i nauka w ukryciu zakłóciły szczęśliwe lata, a działalność w Szarych Szeregach podkreśliły młodzieńczy patriotyzm.
Po wojnie realizował spełnienie marzeń i pierwszą przygodę morską - Szkołę Jungów, a później legendarną Państwową Szkołę Morska w Szczecinie przy alei Piastów.
Odebranie prawa pływania za Szare Szeregi skutkowało podjęciem pracy na lądzie a po zmianach władzy odbył pierwszy rejs jako marynarz na „Satu”. Później studiował na Politechnice Szczecińskiej.
Od 1969 roku objął godność Rektora szczecińskiej Alma Mater Mariniensis i pełniłeś ją prze dwie kadencje. Równolegle rozwinął działalność literacką na wielka skalę, która zaowocowała trzydziestoma tytułami.
6-go listopada 2020 w Nowogardzie zmarł kpt. ż. w. Jerzy Tobiański.
Urodził się 28 lipca 1925 r. w Mierzączce Małej, gm. Dłutów.
Dnia 14 grudnia 1947 ukończył Oficerską Szkołę Lotniczą w Dęblinie i awansowany został do stopnia podporucznika. W styczniu 1949 r. został wydalony z wojskowej służby zawodowej ze względów politycznych, głównie za przynależność do Armii Krajowej.
Od roku 1952 do 1979 wraz z rodziną mieszkał w Świnoujściu, a od roku 1979 w Szczecinie. W latach 1955 do 1984 pracował w Przedsiębiorstwie Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich "ODRA" w Świnoujściu na różnych stanowiskach oficerskich, a od roku 1971 r., po uzyskaniu dyplomu Kapitana Żeglugi Wielkiej, już jako kapitan.
Po przejściu na emeryturę w 1984 roku pracował jako kapitan-doradca w firmie Irvin and Johnson w Cape Town w Afryce Południowej (RPA).
NA WIECZNĄ WACHTĘ ODSZEDŁ Kapitan żeglugi wielkiej Kazimierz Oczki (1932 – 2024)
Pogrzeb odbył się 26 czerwca na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.Tekst wspomnieniowy autorstwa Elżbiety Kubowskiej ukazał się w Kurierze Szczecińskim
"Kazimierz Oczki, długoletni pracownik Polskiej Żeglugi Morskiej, absolwent między innymi Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Pływał na różnego rodzaju jednostkach – począwszy od żaglowca i okrętów wojennych, gdzie zdobywał pierwsze marynarskie szlify, poprzez statki rybackie, a skończywszy na statkach marynarki handlowej" (...).
całość tekstu: https://24kurier.pl/aktualnosci/wiadomosci/wspomnienie-kapitan-zeglugi-wielkiej-kazimierz-oczki-1932-2024/
Delagacja SKKŻW na pogrzebie kpt. ż.w. Kazimierza Oczki
Dnia 14.02.2024 r. ODSZEDŁ NA WIECZNĄ WACHTĘ członek SKKŻW kpt. ż.w. Michał Sadłowski
W pogrzebie uczestniczyło 10 absolwentów z PSM – 1966 r. oraz 8 kolegów z SKKŻW. W imieniu SKKŻW złożyliśmy wieniec i opublikowaliśmy nekrolog w Kurierze Szczecińskim.W poczcie sztandarowym SKKŻW stali Kapitanowie: Włodzimierz Grycner, Ryszard Bąk, Stanisław Kiezik. Pogrzeb celebrował Duszpasterz Marynarzy ks. Stanisław Flis. Ceremonialne „Ostatnie pożegnanie” odczytał Witold Szadokierski, a tradycyjne „Szklanki” oddzwonił kpt .ż.w. Włodzimierz Grycner. „Ostatnie Pożegnanie” wygłosił przedstawiciel PŻM.
ODSZEDŁ NA WIECZNĄ WACHTĘ - kpt. ż.w. ROBERT ZAHORSKI
- Urodzony: 12.02.1943 r. w Warszawie.
- Absolwent: PSM w Gdyni (1966), WSM w Szczecinie (1979).
- Dyplom kapitański otrzymał w 1978 r.
- Pierwszy statek, którym dowodził w 1978 r. - SŁAWNO.
Przeciągnąłem pływanie znacznie ponad emerytalny wiek. Wystarczy. Na dobre zakotwiczyłem na lądzie. Ale w tym ostatnim rejsie przypominałem sobie wiele wcześniejszych, mimowolnie czyniłem porównania, podsumowania. Drobnicowiec PLO JAN MATEJKO, rok 1965. Byłem praktykantem. Popłynęliśmy z Gdyni do Indonezji, a potem do Australii. Niezapomniane wrażenia pozostały właśnie z Australii. Byliśmy drugim polskim statkiem, który zawinął do australijskich portów. W sumie było ich sześć. W każdym niezwykle serdecznie witała nas Polonia.
ŻEGNAJ TATO, ... ŻEGNAJ TATO
Pogrzeb obdbył się 22 grudnia 2023 r. i zgodnie z życzeniem Taty miał charakter świecki. Taty Koledzy Kapitanowie i Marynarze zapewnili uroczystości godny, morski charakter.Tato nigdy nie lubił pogrzebów, dlatego to ja zawsze chodziłem żegnać jego Kolegów Kapitanów. Tym razem zrobi jednak wyjątek i czy chce czy nie chce to będzie.
Bardzo proszę nie składajcie mi kondolencji. Sam nie wiedziałem, że to będzie tak trudne dla mnie i całej naszej rodziny.
Miałem ponad miesiąc by się "przygotować" na ten moment, ale ... się nie przygotowałem i jestem cały rozbity.
Tyle chciałem mu powiedzieć ale... nie zdążyłem. Byłem przy nim codziennie a jednak ...
Tym którzy chcą go poznać pozostawił sporo morskich opowieści - pod tym linkiem na dole jest cała lista. Polecam. Sam nie wiedziałem, że on aż tyle tego napisał.
Tutaj link >> https://facta-nautica.graptolite.net/Kapitan-Zahorski.html
Rafal Zahorski
Tamte lata, tamte statki - pamięci Kapitana Wiktora Czappa
Artykuł autorstwa red. Krystyny Pohl. Fot.Yacht Klub Szczecin20 grudnia, 2023 roku na wieczną wachtę odszedł kapitan żeglugi wielkiej Wiktor Czapp. Miał 91 lat. Był znany i lubiany nie tylko wśród ludzi morza w Szczecinie i Trójmieście. Pasjonat historii polskiej floty, morskiego szkolnictwa i morskich tradycji. Ciekawie o tym mówił i pisał.
Spotkałam się z Panem Kapitanem parę tygodni temu, we wrześniu. Wysłuchałam Jego wspomnień o pracy na morzu i na lądzie. I tak powstała opowieść o tamtych latach i tamtych statkach.
– Miałem szczęście, że pływałem w latach, kiedy jeszcze można było poznać smak romantyki morza – mówił kapitan Wiktor Czapp. – Praca na statkach była ciężka, to fakt, rejsy trwały długo, często bardzo długo, ale postoje w portach też były długie. Był czas na zwiedzanie świata, poznawanie egzotycznych miejsc. Dla mojego pokolenia, a wiem co mówię, bo mam dziewięćdziesiąt jeden lat, praca na morzu oznaczała przygodę, spełnienie marzeń o podróżach. Wychowani na marynistycznej literaturze, na miesięczniku „Morze”, o tym prawdziwym morzu marzyliśmy, a potem je pokochaliśmy. Wybieraliśmy pracę na morzu z zupełnie innych powodów niż obecnie.
Wiktor Czapp urodzony w Gdyni najpierw zainteresował się żeglarstwem. Stało się jego pasją. Któregoś dnia zobaczył żaglowiec „Dar Pomorza”. Płynął pod pełnymi żaglami, wyglądał zjawiskowo. Zamarzył, by znaleźć się na jego pokładzie. Marzenie się spełniło w czasie nauki w Państwowej Szkole Morskiej w Szczecinie. Na tym żaglowcu odbył pierwsze szkolne rejsy. Szczególnie zapamiętał ten ze Szczecina na Atlantyk, Morze Śródziemne, Morze Czarne. Biała fregata tak go zafascynowała, że stał się jej fanem i ambasadorem. Przez kilka dekad aktywnie działał w gdyńskim Towarzystwie Przyjaciół Daru Pomorza.
„Narew” – łupinka
W czasie rejsów na żaglowcu widział na morzu duże, piękne statki i one stały się kolejnym marzeniem. Po ukończeniu PSM (1953 rok) z nakazem pracy (takie obowiązywały w tamtych latach) trafił do PŻM. Szczeciński armator istniał zaledwie dwa lata i flotę miał skromniutką.
– Zamustrowałem na parowiec „Narew”. Maleństwo, wręcz łupineczka. Brał raptem dwieście ton ładunku. Przeważnie był to węgiel, który ze Szczecina woziliśmy do Skandynawii. Na ten duży, piękny, wymarzony statek trafiłem dopiero w końcówce lat pięćdziesiątych. Był to parowiec „Gdynia”. On i „Szczecin” to były wówczas najnowocześniejsze, najlepiej wyposażone statki PŻM. Pojedyncze kabiny dla oficerów, podwójne dla marynarzy, w tamtych czasach coś absolutnie niezwykłego. Duża mesa i świetlica. „Gdynia” miała nawet radar, ale ciągle się psuł i stał się atrapą. Generalnie były to statki nowe, lecz bardzo ciężkie w obsłudze. Pamiętam te cztery ładownie, które trzeba było nakryć ręcznie ciężkimi dechami lukowymi pokrytymi brezentem. Trwało to kilka godzin. W późniejszych latach na „Szczecinie” oraz na „Szczawnicy” odbyłem wiele rejsów do portów Afryki Zachodniej. To była wówczas fascynująca Afryka. Ciekawa, bezpieczna. Nie da się jej zapomnieć. Ona tkwi w każdym z nas. Takiej Afryki już nie ma.
Parowiec „Gdynia”
– Na „Gdyni” odbyłem mój pierwszy rejs oceaniczny, pierwszy chrzest morski po przekroczeniu równika, dostałem imię „Sekstant”. „Gdynia” była parowcem, wśród licznej, prawie 40-osobowej załogi byli palacze, trymerzy. Ale w czasie rejsu każdy z członków załogi, oprócz kapitana, musiał codziennie przywieźć sześć taczek węgla pod palenisko. Tym masowcem płynęliśmy do Indonezji, a w ładowniach wieźliśmy „zabawki”, czyli różnego rodzaju broń. Płynęliśmy wokół Afryki (z takim ładunkiem nie mogliśmy przejść przez Kanał Sueski) i nie zawijaliśmy do żadnego portu. Tropik dawał się we znaki. W rozgrzanym stalowym pudle było jak w piecu, często spaliśmy na pokładzie.
W indonezyjskim porcie Surabaya wyładunek trwał miesiąc. Pod statek codziennie podjeżdżał autobus i zawoził załogę do centrum miasta. Drugi miesiąc stali w Wietnamie. „Żywy taśmociąg” ładował kukurydzę. W szeregu dziesiątki Wietnamczyków, każdy z koszem kukurydzy na głowie . Kładką podchodzili do ładowni i wysypywali ziarno. W sumie ten indonezyjski rejs trwał ponad 150 dni.
– „Gdynię” mimo wszystko ciepło wspominam z dwóch powodów. Ja płynąłem jako asystent, a pierwszym oficerem był Aleksander Nowicki, potem bardzo znany kapitan i autor cenionych podręczników. To właśnie on poradził mi, abym notował nazwy statków, portów, krótko spisywał wrażenia, mówił, że to się zawsze przyda, a pamięć ludzka jest zawodna. Posłuchałem jego rady i przez cały okres mojego pływania robiłem notatki. Rzeczywiście bardzo mi się przydały. Na parowcu „Gdynia” poznałem też moją żonę Grażynę. Przyjechała w odwiedziny do ojca Tadeusza Sochackiego, który był na statku ochmistrzem. Śliczna dziewczyna…
– Ale w jednej z pierwszych rozmów Wiktor powiedział, że tak kocha morze, że pewnie nigdy się nie ożeni, bo nie potrafi podzielić miłości do morza z uczuciem do jakiejkolwiek kobiety – wspomina Grażyna Czapp.
Jednak potrafił. Od 63 lat są małżeństwem. Mają dwóch synów i czterech wnuków. Młodszy syn Krzysztof też jest kapitanem żeglugi wielkiej.
– Zawsze marzyło mi się, aby odbyć z synem wspólny rejs na statku – mówił Wiktor Czapp. – Marzenie spełniło się, gdy już byłem na emeryturze. Syn kapitan zaprosił mnie jako pasażera, a nie ojca kapitana, który wie wszystko. To było wspaniałe przeżycie. W sumie odbyliśmy pięć takich rejsów na różnych statkach i różnych akwenach. Jestem z Krzysztofa dumny.
Prywatne morskie archiwum
Imponująca jest marynistyczna wiedza kapitana o ludziach, statkach, portach, wydarzeniach, morskich tradycjach, ważnych rocznicach . Sama wielokrotnie z niej korzystałam, prosząc o pomoc. Zresztą zawsze chętnie dzielił się swoją wiedzą odpowiadając na pytania, publikując teksty w morskich biuletynach, miesięcznikach, spotykając się z młodzieżą. Swoje morskie fascynacje ciekawie opisał w książce „Podróże kapitana po morzach i historii” (2009). Uroczystość chrztu i wodowania książki odbyła się oczywiście na pokładzie „Daru Pomorza”. Jest też autorem bardzo interesującej monografii poświęconej statkom szkolnym polskiego szkolnictwa morskiego (2014). Wiedza i morskie zbiory kapitana zostały wykorzystane w unikatowym opracowaniu zatytułowanym „Łyk wiedzy marynistycznej” Franciszka Koralewskiego (2011).
Kiedyś zostałam zaproszona do marynistycznego królestwa kapitana. Pamiętam ten pokój, który był swoistym skrzyżowaniem mini muzeum z morskim archiwum. Dziesiątki egzotycznych pamiątek z całego świata (z każdą związana jakaś historia), mapy, książki, albumy, dokumenty, okolicznościowe medale, marynistyczne gazety, autorskie opracowania, obrazy, afrykańskie rzeźby, fotografie widokówki i znaczki o morskiej tematyce. Można było siedzieć godzinami, oglądać i słuchać opowieści kapitana.
Niedawno część swoich bogatych zbiorów pan kapitan przekazał do Archiwum Państwowego w Szczecinie.
Wiktor Czapp 45 lat poświęcił morskiej służbie na morzu i na lądzie. Na lądzie był kapitanem portu, szefem szczecińskich pilotów, zastępcą głównego nawigatora w PŻM, ławnikiem Izby Morskiej, przewodniczącym Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej.
3 razy dookoła świata
Pływał na masowcach Polskiej Żeglugi Morskiej i drobnicowcach niemieckiego armatora Egona Oldendorfa. Na tych drobnicowcach trzykrotnie opłynął świat. Jedna z podróży wyglądała tak: z Holandii do Francji, potem z nawozami przez Kanał Sueski do Chin, stamtąd do Japonii, potem z ładunkiem samochodów przez Pacyfik, Kanał Panamski na Karaiby, a stamtąd do Europy.
Kpt. Zdzisław Wyszyński - artykuł pożegnalny na łamach Tygodnika Zamojskiego
Odszedł kpt. ż.w. Mirosław Folta - zasłużony człowiek morza
Z głębokim żalem, smutkiem i poczuciem wielkiej straty przyjęliśmy wiadomość o śmierci kpt. ż.w. Mirosława Folty. Był to człowiek niezwykle ważny dla szczecińskeigo środowiska morskiego i znany wśród naszej społeczności akademickiej. Ponad 30 lat spędził na morzu, pływając pod banderą Polskiej Żeglugi Morskiej. Został wyróżniony m.in. nagrodą PM „Wilk Morski” oraz krzyżem „Pro Mari Nostro” od Ligi Morskiej i Rzecznej.
W 1964 roku przystąpił do egzaminów wstępnych i dołączył do grona studentów Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Studia ukończył w 1967 roku, a dyplom kapitana żeglugi wielkiej uzyskał w 1979 roku.
Kilka razy na różnych jednostkach opłynął kulę ziemską. Na morzu przepracował ponad 30 lat.
W 2022 roku otrzymał nagrodę Wilka Morskiego, która rokrocznie przyznawana jest przez Politechnikę (dawniej Akademię) Morską w Szczecinie podczas Święta Szkoły. Ś.p. Mirosław Folta został laureatem nagrody, jako osoba zasłużona w propagowaniu edukacji i świadomości morskiej oraz silnie związana z morzem i poczynająca ogromny wkład w rozwój gospodarki morskiej.
Kapitan Folta był wieloletnim członkiem naszego Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej i piastował stanowisko Przewodniczącego opieki nad pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Do końca aktywnie uczestniczył w życiu Politechniki Morskiej, dając wspaniałe świadectwo społecznego zaangażowania i nierozerwalnej więzi z morzem.
Cześć Jego Pamięci!
KAPITAŃSKIE OSTATNIE POŻEGNANIE ŚP. KPT.Ż.W. EUGENIUSZA DASZKOWSKIEGO
Nieodżałowanej pamięci Eugeniusz Andrzej Daszkowski w lutym ukończył 91 lat, lecz w ostatnich miesiącach zmagał się z ciężką chorobą i w sobotę 27 marca o godz.. 0 615 odszedł na wieczną wachtę.
Pogrzeb miał miejsce w Szczecinie 6 kwietnia o godz.1330. W asyście pocztów sztandarowych Akademii Morskiej , Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej został odprowadzony na miejsce wiecznego spoczynku w alei Kombatantów. Po modlitwie Duszpasterza Marynarzy księdza pallotyna szczecińskiego Stella Maris Stanisława Flisa i księdza Łukasza z parafii Przemienienia Pańskiego na Gumieńcach pożegnali zmarłego: kpt. Marian Cebrat . kpt. Józef Gawłowicz i prezes ZLP Leszek Dembek.
Drogi Kapitanie, Przyjacielu,
nie wybrałeś dobrego czasu na odejście. Czas pandemii, obowiązujące obostrzenia: zakazy i nakazy zmusiły znaczną część Twoich przyjaciół i czytelników, uczestników słynnych wodowań Twoich książek, do pozostania w domu, a przecież w normalnych warunkach tłumnie by Cię żegnano. Byłeś niezwykłą osobą. Dla środowiska kombatanckiego, z racji działalności Twojej w Szarych Szeregach w okresie II wojny światowej, byłeś kombatantem. W jednej ze swoich książek upamiętniłeś dramatyzm okrutnych lat II wojny światowej w swoim rodzinnym mieście Wyszkowie. Byłeś też bardzo aktywnym członkiem tego środowiska. Między innymi, byłeś filarem Zarządu Koła Kombatantów przy Polskiej Żegludze Morskiej. Stąd miejsce Twojego spoczynku na Kwaterze Kombatanckiej. Nade wszystko, byłeś Kapitanem żeglugi Wielkiej i wysokiej klasy dowódcą statków Polskiej Żglugi Morskiej, a także statków noszących obce bandery. Zostawiłeś po sobie niezwykłą spuściznę, a są to książki, które pisałeś do ostatnich chwil swego życia. Uratowałeś w nich od zapomnienia życie polskich marynarzy w tle ówczesnych stosunków społecznych, jakże często bardzo krzywdzących człowieka. To głównie dla tej Twojej działalności marynistycznej jesteśmy tutaj, bo chcemy Ci podziękować za umożliwienie powrotu do naszych przeżyć z okresu niezbyt łatwego, a czasem dramatycznego.
I to właśnie daje Ci prawo do zaszczytnego miejsca w Alei Zasłużonych Kombatantów, w sąsiedztwie z byłym Naczelnym Dyrektorem P.Ż.M. Ryszardem Kargerem.
Byłeś marynarzem z krwi kości. Na morze wracałeś przez całe swoje życie, nawet na emeryturze. Przecież znaczną część swoich książek wodowałeś w tym właśnie okresie swojego życia. W jednej z nich napisałeś:
„Młodość nie uznaje argumentów, jest jak żywioł, czuje się nieomylna, wszechwiedząca. Szybko, o dużo za szybko mija. I nam – marynarzom, pozostaje mimo wszystko morze. Dom jest tylko przystanią. Tęsknimy za nim, za rodziną, żonami. A jednak zawsze wracamy z domu na morze. Nie rodzimy się marynarzami, stajemy się nimi z godziny na godzinę, z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc i z roku na rok. Ja na morze nie mogę narzekać, powiedzieć złego słowa. Dało mi w życiu wszystko i dlatego boję się lądu”. Dla nas marynarzy, nic ująć, nic dodać. A jednak w swojej, osobistej dedykacji, mimo, że bałeś się lądu, odniosę się do niego słowami naszego poety,
Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:
A Ty, Panie, … „Na Wyspy Szczęśliwe go zabierz”…
(K. I. Gałczyński)
Niechaj Wyspy Szczęśliwe Ci służą. Odpoczywaj w pokoju!
W imieniu Zachodniopomorskiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych
Kpt. ż. w. Marian Cebrat
Swoim odejściem zostawiłeś Gieniu głębokie blizny..
Cisza była w kaplicy, przerywana jeno płaczem kobiet.
Ksiądz wszedł na ambonę, uderzył w werbel, złamał pałeczki i krzyknął:
- Panie kapitanie Daszkowski!
Szczecin płacze za Tobą, a Ty się nie zrywasz! Do Uczelni nie przychodzisz! Na statek nie okrętujesz! Swoim odejściem zostawiłeś Przyjacielu głębokie blizny w sercach ludzkich. W sercach rodziny, przyjaciół - tych, których wykształciłeś i Tych, którzy z Tobą pływali a także ogromnej rzeszy czytelników. Całe swoje życie poświęciłeś młodzieńczej pasji marząc o dalekich morzach już w rodzinnym Wyszkowie, jako chłopiec podczas beztroskiego dzieciństwa w latach 1930 – 1939.
Nawałnica wojenna i nauka w ukryciu zakłóciły twoje szczęśliwe lata, a działalność w Szarych Szeregach podkreśliły twój młodzieńczy patriotyzm. Po wojnie realizowałeś spełnienie marzeń i była pierwsza przygada morska – Szkoła Jungów a później legendarna Państwowa Szkoła Morska w Szczecinie przy alei Piastów. Miałeś wspaniałe wzorce – kapitanów Konstantego Maciejewicza, Antoniego Ledóchowskiego czy Józefa Giertowskiego, których sylwetki utrwaliłeś tak barwnie w książce Szkoła Wilków Morskich. Odebranie prawa pływania za Szare Szeregi skutkowało podjęciem pracy na lądzie a po zmianach władzy odbyłeś pierwszy rejs, jako marynarz na „Satu”.
A później studia na Politechnice Szczecińskiej. Dalsze twoje losy i praca na statkach pod dowództwem generacji romantyków pozwoliła Ci przejść wszystkie szczeble morskiej kariery od marynarza do kapitana. Od 1969 roku objąłeś godność Rektora szczecińskiej Alma Mater Mariniensis i pełniłeś ją prze dwie kadencje. Równolegle rozwinąłeś działalność literacką na wielka skalę, która zaowocowała trzydziestoma tytułami. Ówczesny prezes Związku Literatów Polskich pisarz i eseista Piotr Kuncewicz poznawszy twoje dzieła poczynając od ważnej marynarskiej epopei Wachta wyraził się, że ozdabiasz sobą piękny Szczecin.
Teraz zacząłeś już wieczną wachtę i bardzo nam Ciebie brak. Ale starożytni, ceniący literaturę i sztukę pięknej wymowy przyrównywali śmierć pisarza do upuszczonej Orfeusza liry, którą literat w tamtym, lepszym świecie podniesie i nadal będzie nas zachwycał i wzruszał. Śpij nam Gieniu, niech Ci się przyśnią w szczecińskie ziemi Lądy Dalekie.
Kpt. ż.w. Józef Gawłowicz
PRO MEMORIA
mgr kpt.ż.w. Zbigniew Sak
Wiadomość o odejściu naszego Kolegi ś.p. kpt.ż.w. Zbigniewa Saka na wieczną żalem i smutkiem przez grono kolegów Kapitanów Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej oraz przez społeczność morską Szczecina i Trójmiasta.
Żyliśmy nadzieją, że będziemy mogli Zbigniewa powitać ponownie na kolejnych koleżeńskich spotkaniach. Stało się inaczej.
Odszedł od nas na wieczną wachtę, dołączyło tych, którzy najdłuższą z wacht morskich już objęli. Odszedł od nas Człowiek, który swoje przebogate życie zawodowe poświęcił morzu i pracy dla morza. Popularyzował polskie dokonania na morzach i oceanach świata.
Szkołę Morską- Wydział nawigacyjny Zbigniew ukończył w szczecinie w 1952 roku. Pracę zawodową rozpoczął na polskich statkach pod biało-czerwoną bandera. Przeszedł wszystkie szczeble marynarskiego wtajemniczenia do kapitana włącznie. Dowodził wieloma statkami Polskiej Żeglugi Morskiej. Długo można by tu wyliczać Jego zawodowe osiągnięcia.
Każdy statek ma swój port przeznaczenia, a każdy marynarz ma swój ostatni rejs.
Zbigniewowi Dobry Bóg wykreślił ostatni kurs w tej ziemskiej żegludze do ostatniego portu, jakim jest Cmentarz Centralny w szczecinie.
Drogi nam przyjacielu Zbigniewie – wraz z pamięcią o Tobie pozostanie wśród nas szacunek dla Twojej twórczej pracy na rzecz polskiej biało-czerwonej bandery.
Zbigniewie – dziękujemy Ci za krzewienie kultury i wiedzy morskiej. Zapamiętamy Ciebie jako doskonałego i ambitnego fachowca, lubianego i niezawodnego kolegę, przede wszystkim jako prawego i uczciwego człowieka.
Panie Boże daj Mu wielkie żaglowiec i bezkresne morze światłości wiekuistej.
Prowadź Go kursem ku wieczności, ku Wyspom Szczęśliwym.
Tu nad mogiłą naszego kolegi Zbigniewa, każdy z czterech podwójnych klangów naszego kapitańskiego dzwonu ceremonialnego, symbolizuje, że:
Zmarły Kapitan Senior Zbigniew Sak był:
- Prawym człowiekiem
- Niezawodnym kolegą
- Doskonałym fachowcem
- Wiernym banderze Rzeczypospolitej
- końcowy, pojedynczy klang wyraża nasz wielki żal po utracie kolegi i ostatnie z Nim tu na ziemi pożegnanie.
Zbigniew odszedł, ale duch Jego jest z nami. Przyjaciel umarł, ale przyjaźń trwa.
My- Twoi koledzy ze Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej łączymy się bólu z Rodziną i gronem Twoich przyjaciół. Zapewniamy, że Zbigniewa zachowamy żywego w nasze pamięci.
„Człowiek żyje tak długo, jak trwa pamięć o nim”
Cześć Jego pamięci!
Zbigniewie – płyń w spokoju do swego wiecznego portu, do którego każdy z nas kiedyś zawinie. W imieniu Kolegów kapitanów oraz swoim własnym dziękujemy Ci za służbę dla Polskiego Morza.Wypłynąłeś w rejs, z którego nie ma powrotu.
Pocieszeniem dla pogrążonych w bólu, niech będą słowa poety – naszego kolegi
kpt.ż.w. Andrzeja Liszegi:
Gdy serca bić już przestaną
Zmęczone oczy zawodzą
Kapitanowie nie umierają
Na wieczną wachtę odchodzą
Nawigują bez przeszkód
Po gwiazd pełnym niebie
Nie czuja się tam obco
Są bowiem wciąż u siebie.
Cześ Jego Pamięci!
Wspominał Wiktor Czapp kpt.ż.w.
Szczecin, 12 sierpnia 2022 r.
PRO MEMORIA
Odszedł na wieczną wachtę Szczecin 16 sierpnia 2022r.
Śp. Rektor WSM prof. dr kpt. ż.w. Aleksander Hubert Walczak.
Wiadomość o odejściu naszego Kolegi ś.p. Aleksandra Huberta Walczaka na wieczną wachtę, została przyjęta z wielkim żalem i smutkiem przez grono kolegów Kapitanów Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej, Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej w Gdyni, Ligę Morską i Rzeczną oraz przez społeczność morską Szczecina i Trójmiasta.
Odszedł na „Wieczną wachtę”- „Wielki Człowiek”- „Przyjaciel Wszystkich”. Współtwórca Wyższego Szkolnictwa Morskiego w Polsce.
Rektor WSM prof. dr kpt. ż.w. Aleksander Hubert Walczak. Doktor Honoris Causa Akademii Marynarki Wojennej i Akademii Morskiej w Szczecinie.
Żyliśmy nadzieją, że będziemy mogli Aleksandra powitać ponownie na kolejnych koleżeńskich spotkaniach. Stało się inaczej. Odszedł od nas na wieczną wachtę, dołączył do tych, którzy najdłuższą z wacht morskich już objęli. Odszedł od nas Człowiek, który łączył trzy pokolenia, który swoje przebogate życie zawodowe poświęcił morzu, pracy dla morza i nauce. Popularyzował polskie dokonania na morzach i oceanach świata.
Wspaniały Nauczyciel i Wychowawca wielu pokoleń absolwentów: Państwowej Szkoły Rybołówstwa Morskiego, Państwowej Szkoły Morskiej, Wyższej Szkoły Morskiej i Akademii Morskiej w Szczecinie.
Niedościgniony wzór oficera Marynarki Wojennej i Handlowej, wychowawca wielu pokoleń oficerów floty wojennej, handlowej i rybackiej.
Długo można by tu wyliczać Jego zawodowe osiągnięcia.
Każdy statek ma swój port przeznaczenia, a każdy marynarz ma swój ostatni rejs.
Aleksandrowi życie wykreśliło ostatni kurs w tej ziemskiej żegludze do ostatniego portu, jakim jest Cmentarz Centralny w Szczecinie.
Drogi nam przyjacielu Aleksandrze – wraz z pamięcią o Tobie pozostanie wśród nas szacunek dla Twojej twórczej pracy na rzecz Polski Morskiej.
Aleksandrze – dziękujemy Ci za krzewienie kultury i wiedzy morskiej. Zapamiętamy Ciebie, jako doskonałego i ambitnego fachowca, lubianego i niezawodnego kolegę, przede wszystkim jako prawego i uczciwego człowieka.
Żegluj po niebiańskich bezkresnych morzach i oceanach ku Wyspom Szczęśliwym.
Tu nad mogiłą naszego kolegi Aleksandra, każdy z podwójnych klangów naszego kapitańskiego dzwonu ceremonialnego, symbolizuje, że:
Ś/P Kapitan Senior Aleksander Hubert Walczak, Honorowy Przewodniczący Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej był:
- Lubianym, przyjacielskim, uczynnym, koleżeńskim
- Prawym, uczciwym i przyzwoitym człowiekiem
- Doskonałym, kompetentnym, odpowiedzialnym, wybitnym fachowcem.
- Cieszącym się wielkim szacunkiem i uznaniem morskich środowisk i organizacji społecznych
- końcowy, pojedynczy klang wyraża nasz wielki żal po utracie kolegi i ostatnie z Nim tu na ziemi pożegnanie.
Aleksander odszedł, ale duch Jego jest z nami. Przyjaciel umarł, ale przyjaźń trwa. My- Twoi koledzy łączymy się bólu z Rodziną i gronem Twoich przyjaciół. Zapewniamy, że Aleksandra zachowamy żywego w naszej pamięci.
„Człowiek żyje tak długo, jak trwa pamięć o nim”
Aleksandrze – płyń w spokoju do swego wiecznego portu, do którego każdy z nas kiedyś zawinie. Wypłynąłeś w rejs, z którego nie ma powrotu.
Pocieszeniem dla pogrążonych w bólu, niech będą słowa poety:
Gdy serca bić już przestaną
Zmęczone oczy zawodzą
Kapitanowie nie umierają
Na wieczną wachtę odchodzą
Nawigują bez przeszkód
Po gwiazd pełnym niebie
Nie czują się tam obco
Są bowiem wciąż u siebie.
Cześć Jego Pamięci!
Wspominał Włodzimierz Grycner kpt. ż.w.
Szczecin, 16 sierpnia 2022 r.
„Coraz to Ciebie jako z drzazgi smolnej
Wokoło lecą szmaty zapalone
Gorejąc nie wiesz, czy staniesz się wolny
Czy to co w Tobie będzie zatracone
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burza
Czy zostanie na dnie popiołu
Gwiaździsty dyjamnent
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?"
C K Norwid
Zmarł prof. dr kpt. ż.w. Aleksander H. Walczak, doktor honoris causa Akademii Morskiej w Szczecinie
W lutym 2022, po ciężkiej chorobie, na wieczną wachtę odszedł nieodżałowanej pamięci kpt. ż. w. Ryszard Walczak.
11/11/2021 roku, na wieczną wachtę odszedł nieodżałowanej pamięci kpt. ż. w. Robaczyk Andrzej
27/03/2021 roku, nawieczną wachtę odszedł nieodżałowanej pamięci Eugeniusz Andrzej Daszkowski. W lutym ukończył 91 lat, lecz w ostatnich miesiącach zmagał się z ciężką chorobą.
W asyście pocztów sztandarowych Akademii Morskiej i Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej został odprowadzony na miejsce wiecznego spoczynku w alei Kombatantów.
Po modlitwie księdza pallotyna szczecińskiego Stella Maris Stanisława Flisa i księdza Łukasza z parafii Przemienienia Pańskiego na Gumieńcach pożegnali zmarłego: kpt. Marian Cebrat. kpt. Józef Gawłowicz i prezes ZLP Leszek Dembek.
Całe swoje życie poświęcił młodzieńczej pasji marząc o dalekich morzach już w rodzinnym Wyszkowie jako chłopiec podczas beztroskiego dzieciństwa w latach 1930 – 1939. Nawałnica wojenna i nauka w ukryciu zakłóciły szczęśliwe lata, a działalność w Szarych Szeregach podkreśliły młodzieńczy patriotyzm.
Po wojnie realizował spełnienie marzeń i pierwszą przygodę morską - Szkołę Jungów, a później legendarną Państwową Szkołę Morska w Szczecinie przy alei Piastów.
Odebranie prawa pływania za Szare Szeregi skutkowało podjęciem pracy na lądzie a po zmianach władzy odbył pierwszy rejs jako marynarz na „Satu”. Później studiował na Politechnice Szczecińskiej.
Od 1969 roku objął godność Rektora szczecińskiej Alma Mater Mariniensis i pełniłeś ją prze dwie kadencje. Równolegle rozwinął działalność literacką na wielka skalę, która zaowocowała trzydziestoma tytułami.
Ryszard Wasik urodził się w Sosnowcu 2-ego maja 1931 roku. W 1946 roku zgłosił się na Kurs Pracy Morskiej w Państwowym Centrum Wychowania Morskiego w Gdyni. W 1949 roku został przyjęty do Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie, którą ukończył po trzech latach. Po ukończenie PSM otrzymał zakaz pływania.
Podjął prace w Zarządzie Portu Szczecin w pilotażu.
W 1956 roku zostało mu przywrócone prawo pływania i dostał skierowanie do Polskich Linii Oceanicznych, gdzie na statkach gdańskiego armatora przepracował trzy lata, po czym zgłosił się do Polskiej Żeglugi Morskiej w Szczecinie, gdzie 1960 roku zdobył dyplom kapitana żeglugi wielkiej .
Dowodził największymi statkami szczecińskiego armatora jak m/t „Czantoria”, m/t „Sokolica czy m/t „Kasprowy Wierch (146 110 DWT), na masowcu m/s „Czwartacy AL.” opłynął przylądek Horn oraz dwukrotnie kule ziemską.
W 1972 roku został wybrany na posła do Sejmu VI kadencji, gdzie aktywnie pracował w Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi, która wprowadzała w życie „program odbudowy Floty Narodowej” oraz budowę Portu Północnego.
Po zakończeniu kadencji posła w 1978 roku otrzymał nominacje I Zastępcy Dyrektora Naczelnego do Spraw Pracowniczych PŻM - na tym stanowisku pracował do końca 1980.
Na początku 1981 roku został konsulem do spraw morskich w Nowym Jorku, gdzie pracował przez następne 5 lat.
W 1986 roku po powrocie do Szczecina wraca do pracy w macierzystym przedsiębiorstwie, wraca do ukochanego zawodu, ostatnim statkiem, na którym żegna się z morzem jest m/s „Uniwersytet Śląski „w 1993 roku.
Będąc już na emeryturze wykładał w Ośrodku Szkolenia Ratownictwa Morskiego przy WSM w Szczecinie.
Kapitan Ryszard Wasik umarł 22 marca 2021 roku, został pochowany 31 marca 2021 na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie
Podjął prace w Zarządzie Portu Szczecin w pilotażu.
W 1956 roku zostało mu przywrócone prawo pływania i dostał skierowanie do Polskich Linii Oceanicznych, gdzie na statkach gdańskiego armatora przepracował trzy lata, po czym zgłosił się do Polskiej Żeglugi Morskiej w Szczecinie, gdzie 1960 roku zdobył dyplom kapitana żeglugi wielkiej .
Dowodził największymi statkami szczecińskiego armatora jak m/t „Czantoria”, m/t „Sokolica czy m/t „Kasprowy Wierch (146 110 DWT), na masowcu m/s „Czwartacy AL.” opłynął przylądek Horn oraz dwukrotnie kule ziemską.
W 1972 roku został wybrany na posła do Sejmu VI kadencji, gdzie aktywnie pracował w Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi, która wprowadzała w życie „program odbudowy Floty Narodowej” oraz budowę Portu Północnego.
Po zakończeniu kadencji posła w 1978 roku otrzymał nominacje I Zastępcy Dyrektora Naczelnego do Spraw Pracowniczych PŻM - na tym stanowisku pracował do końca 1980.
Na początku 1981 roku został konsulem do spraw morskich w Nowym Jorku, gdzie pracował przez następne 5 lat.
W 1986 roku po powrocie do Szczecina wraca do pracy w macierzystym przedsiębiorstwie, wraca do ukochanego zawodu, ostatnim statkiem, na którym żegna się z morzem jest m/s „Uniwersytet Śląski „w 1993 roku.
Będąc już na emeryturze wykładał w Ośrodku Szkolenia Ratownictwa Morskiego przy WSM w Szczecinie.
Kapitan Ryszard Wasik umarł 22 marca 2021 roku, został pochowany 31 marca 2021 na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie
Dnia 2 lutego 2021 r. odszedł na wieczną wachtę kapitan żeglugi wielkiej Jan Zygmunt Prüffer – zasłużony człowiek morza, w przeszłości m.in. pilot morski, a także dziekan Wydziału Nawigacyjnego Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie.
Urodził się 14 listopada 1931 r. w Warszawie. Należał do Związku Harcerstwa Polskiego. W 1948 został przyjęty do Szkoły Jungów w Państwowym Centrum Wychowania Morskiego. Po jej ukończeniu i pomyślnym złożeniu egzaminów wstępnych, 4 września 1949 r. rozpoczął naukę na Wydziale Nawigacyjnym Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Praktyki morskie odbył na „Darze Pomorza” i na „Zewie Morza”. Był prymusem swojego rocznika. Później pracował w szkolnictwie morskim.
Pod koniec 1953 r. był zatrudniony w rezerwie Polskiej Żeglugi Morskiej, ale nie otrzymał zezwolenia na pracę na statkach morskich. Opinia służb bezpieczeństwa zamknęła mu wówczas możliwość zatrudnienia w PŻM i PLO. W latach 1954–1970 pracował w pilotażu Zarządu Portu Szczecin–Świnoujście, następnie w reaktywowanej w 1963 r. PSM, przekształconej w 1969 w Wyższą Szkołę Morską w Szczecinie. Ukończył też studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Na początku lat 70. był dziekanem wydziału nawigacyjnego WSM.
Przez prawie 30 lat (1968–1995) pełnił funkcję ławnika Izby Morskiej w Szczecinie i przez jedną kadencję ławnika w Odwoławczej Izbie Morskiej w Gdańsku. Był członkiem Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej w Szczecinie i stałym współpracownikiem Pracowni Historii Akademii Morskiej.
6-go listopada 2020 w Nowogardzie zmarł kpt. ż. w. Jerzy Tobiański.
Urodził się 28 lipca 1925 r. w Mierzączce Małej, gm. Dłutów.
Dnia 14 grudnia 1947 ukończył Oficerską Szkołę Lotniczą w Dęblinie i awansowany został do stopnia podporucznika. W styczniu 1949 r. został wydalony z wojskowej służby zawodowej ze względów politycznych, głównie za przynależność do Armii Krajowej.
Od roku 1952 do 1979 wraz z rodziną mieszkał w Świnoujściu, a od roku 1979 w Szczecinie. W latach 1955 do 1984 pracował w Przedsiębiorstwie Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich "ODRA" w Świnoujściu na różnych stanowiskach oficerskich, a od roku 1971 r., po uzyskaniu dyplomu Kapitana Żeglugi Wielkiej, już jako kapitan.
Po przejściu na emeryturę w 1984 roku pracował jako kapitan-doradca w firmie Irvin and Johnson w Cape Town w Afryce Południowej (RPA).
Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dnia 22 lutego 2021 roku w trakcie spełniania swojego kolejnego marzenia zmarł śmiercią podróżnika i odszedł na wieczną wachtę wielki kajakarz Honorowy Kapitan Żeglugi Wielkiej Aleksander Doba.
Członkowie Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej