Młodzi z sukcesami - wywiady z absolwentami Marcin Grzelak
Branża logistyczna i pisarstwo - te dwa światy łączy nasz absolwent Marcin Grzelak. Jego historia udowadnia, że wiara w siebie, wyraźny cel i pasja mogą zmienić wszystko.
Marcin Grzelak ukończył studia w 2001 roku (wtedy jeszcze w Wyższej Szkole Morskiej). Obecnie jest dyrektorem regionu w firmie logistycznej oraz znanym, szczecińskim pisarzem. Jak rozwinęła się jego kariera po studiach? Jak udaje mu się pogodzić pisarstwo z pracą zawodową? Poznajcie historię, która inspiruje.PM: Dlaczego wybrał Pan studia w Wyższej Szkole Morskiej w Szczecinie (WSM - dawna nazwa Politechniki Morskiej)?
MG: Zawsze fascynowały mnie porty morskie jako te potężne obiekty, skupiające tysiące niezwykle skomplikowanych procesów. Nigdy natomiast nie chciałem pływać, nie chciałem być marynarzem, dlatego zdecydowałem się aplikować na kierunek nawigacja ze specjalnością o nazwie eksploatacja portów i floty morskiej, żeby być częścią tej morskiej społeczności, lecz stąpać na co dzień po lądzie. Dodatkowym atutem było również to, że mogłem doświadczyć funkcjonowania w społeczności o ogromnej tradycji, skupionej na jasnych zasadach.
PM: Jak wspomina Pan czas studiów?
MG: To był fantastyczny czas. Oczywiście pierwszy rok był niezwykle trudny, bo program był w tym czasie wyjątkowo mocno skupiony na przedmiotach ścisłych i wiedzy inżynierskiej. Ja, co pewnie nie będzie niespodzianką, jestem raczej jednostką humanistyczną. Kierunek zakładał jednak pewną równowagę między wiedzą z zakresu inżyniera i kompetencjami managera w biznesie, więc szybko znalazłem coś dla siebie.
PM: Jak rozwinęła się Pana kariera w branży logistycznej po studiach?
MG: Zacząłem pracę w branży od stanowiska spedytora morskiego FCL (z ang. Full Container Load - transport całokontenerowy) w nieistniejącej już firmie PEKAES Multispedytor. Po niespełna roku dostałem propozycję pracy w szczecińskiej siedzibie C. Hartwig Gdynia, gdzie przeszedłem ścieżkę od spedytora, przez koordynatora do kierownika działu FCL. Wtedy też zdobyłem międzynarodowy certyfikat FIATA oraz dyplom polskiej edycji Harvard Business Review, bardzo wówczas elitarnego cyklu o zakresie programowym MBA. A potem rozpocząłem przygodę z firmą Rohlig Poland, dziś Rohlig Suus Logistics. Zostałem dyrektorem w wieku 29 lat, dostałem zadanie otwarcia oddziału w Szczecinie i musiałem nauczyć się biznesu spedycji drogowej, a następnie logistyki kontraktowej. Ogromne wyzwanie. Wszystko zaczęło się w 2003 roku i trwa do dziś.
PM: Jak wobec tego dziś wygląda Pana praca?
MG: Nadal pracuję w firmie Rohlig Suus. Jestem dyrektorem regionu, odpowiadam za 6 oddziałów funkcjonujących w północno-zachodniej Polsce. W moich strukturach jest około 400 osób, zajmuję się już jednak wyłącznie biznesem drogowym oraz logistyką kontraktową. Jesteśmy jednym z największych operatorów logistycznych na świecie - planujemy, projektujemy i obsługujemy najbardziej skomplikowane łańcuchy dla naszych klientów.
PM: Pracę w branży łączy Pan z pisaniem książek. Jak zaczęła się ta przygoda?
MG: Przygoda z książkami trwała od kiedy pamiętam, bo czytałem już w wieku pięciu lat. Zawsze miałem lekkość w wymyślaniu historii i zabawie językiem. Nigdy jednak nie pomyślałem, że będę kiedyś pisarzem. Lubię pisać, mam masę pomysłów, jedyne czego mi brakuje to czas. Praca zawodowa jest sama w sobie niezwykle absorbująca, wkomponowanie w nią dyscypliny pisania i tego, co później się wokół książki dzieje, było i jest dużym wyzwaniem. I tutaj chyba właśnie pomogło mi doświadczenie z uczelni: dyscyplina, planowanie i wytrwałość w dążeniu do celu, pomimo porażek. Gdyby nie to, nie wiem, czy udałoby mi się połączyć te dwa tak odmienne światy.
PM: A jakie ma Pan plany na przyszłość - zarówno w kontekście zawodowym, jak i pisarskim?
MG: Zawodowo jestem w bardzo dobrym miejscu, niekoniecznie myślę o dalszych awansach, a raczej o wykorzystywaniu tego, co już potrafię, żeby robić dobre i ciekawe rzeczy. Pisarsko? Postawiłem sobie taki cel, żeby w każdym kolejnym roku wydawać książkę i to się dzieje. Wiosną 2025 roku zatem kolejna premiera. Będzie to czwarta powieść, mam też za sobą opowiadanie w antologii szczecińskich autorów. Prowadzę też spotkania autorskie innych twórców, piszę felietony, a w planach mam jeszcze kilka nowych zdolności. Chcę pisać i chcę, żeby pisanie stało się kiedyś moim głównym zajęciem, ale to zdarzy się pewnie tuż przed emeryturą. Póki co bawię się świetnie i jestem w świecie, w którym się spełniam.
PM: Dlaczego Pana zdaniem warto studiować?
MG: Moim zdaniem, jeżeli najważniejszą rzeczą w życiu jest to, żeby po prostu być i doświadczać świata, studia mogą być wspaniałym oknem na taki świat. Do tego potrzebna jest oczywiście dobra uczelnia, która ten świat rozumie. Są oczywiście inne ciekawe alternatywny, można choćby podróżować, zdobywać tę wiedzę o świecie na różne sposoby. Świat naprawdę jest dziś otwarty, jutro można być na drugim końcu globu i robić dowolne rzeczy. Wszystko jest kwestią wyboru. Ja wybrałem studiowanie i zrobiłbym to po raz kolejny.
PM: To na koniec – jaka jest Pana recepta na sukces?
MG: Banalna: róbcie to, co sprawia wam frajdę, a nie to, co mówią wam, że powinniście. To wy wytaczacie granicę Waszego sukcesu. Ale… nic nie przychodzi samo, niestety. Z uporem i pokorą trzeba przejść na tej drodze kolejne etapy.
PM: Dziękujemy za rozmowę i pozostając w temacie sukcesów - życzymy ich Panu jeszcze więcej!
(01.2025)
fot. archiwum prywatne MG