Młodzi z sukcesami - wywiady z absolwentami Magdalena Szozda
Przedstawiamy absolwentkę Wydziału Inżynieryjno-Ekonomicznego Transportu Akademii Morskiej w Szczecinie, mgr inż. Magdalenę Szozdę (dyplom inżyniera logistyki 2018, dyplom magistra zarządzania 2019).
Przebyta przez nią droga pokazuje, że młody wiek to nie przeszkoda, by sprawować funkcję managera, jeżeli tylko towarzyszy temu upór w dążeniu do celu i wiara w siebie.AMS: Dlaczego zdecydowała się Pani podjąć studia w Akademii Morskiej?
M.S: Przyjeżdżałam na spotkania integracyjne, gdy moja siostra jeszcze studiowała w Akademii. Organizowano wtedy taką imprezę jak „Szalupiada” – to była moja pierwsza styczność z AM. Wtedy zobaczyłam, że mogę studiować logistykę – nie muszę potem pływać na statkach, a mimo wszystko mogę studiować na uczelni morskiej. To wzbudziło we mnie tak pozytywne emocje, że zdecydowałam się wrócić i podjąć studia. Niestety ta impreza potem zniknęła i uważam, że warto byłoby ją przywrócić. Te wydarzenie pokazało mi dobre zorganizowanie, dobrą zabawę i dało szansę na zapoznanie się z ofertą studiów. Jej wznowienie z pewnością nie obeszłoby się bez echa.
AMS: Jak wspomina Pani czas spędzony w Akademii Morskiej?
M.S: Bardzo dobrze. Zawsze twierdziłam, że moje życie skończy się wraz z wyprowadzką z akademika AM. Wprawdzie się nie skończyło, aczkolwiek na pewno bardzo się zmieniło. Sama nauka nie nastręczała mi problemów. Zawsze bardzo sprawnie potrafiłam podzielić naukę i życie towarzyskie. Z kolei jeżeli chodzi o życie studenckie to warto wspomnieć, że zakazane grille przed akademikiem to była norma. Portier przekupywany był kiełbaską, żeby nie podnosił alarmu. Jeżeli chodzi o znajomości, które zawiązały się w tamtym okresie, to kontynuuje je do dzisiaj - tworzymy fajną paczkę. Pamiętam również, że mieliśmy takiego wykładowcę, na którego wołaliśmy PISZPAN, bo zawsze podchodził i mówił „pisz pani, pisz pan” lub „wężykiem podkreślamy, wężykiem”. Wspomnienie tamtych chwil zawsze budzi u mnie uśmiech. Byłam także członkinią AZS-u, brałam udział w życiu sportowym Uczelni i twierdzę, że zawsze można znaleźć czas na naukę, znajomości i sport.
AMS: Jak potoczyły się Pani losy zawodowe po obronie dyplomu?
M.S: Moja praca zawodowa zaczęła się już podczas studiów inżynierskich. Pamiętam, że wówczas startował taki projekt jak „Czas na staż”. Wzięcie w nim udziału okazało się strzałem w dziesiątkę. Dzięki niemu trafiłam do firmy zajmującej się produkcją turbin wiatrowych. Dało to asumpt do znalezienia pierwszej pracy. W dziale logistyki, w którym zostałam umieszczona – dostrzegła mnie szefowa, która stwierdziła, że mam potencjał i dostałam w tej firmie etat. Pracowałam tam, przez około dwa lata. Moja kariera toczyła się od technika logistyki do koordynatora logistyki ds. wprowadzania nowych projektów (było to już stosunkowo poważne stanowisko – samodzielne). Po około dwóch latach, nadarzyła się okazja na moją aktualną pracę - Area-Managera (kierownik obszaru logistycznego) w gigantycznym centrum logistycznym o światowym zasięgu.
AMS: A w jaki sposób nadarzyła się ta okazja? Na czym ta praca polega?
M.S: Praca szukała człowieka. Nie musiałam szukać pracy, to ona znalazła mnie. Założyłam profil na popularnym portalu społecznościowym zorientowanym na poszukiwanie kontaktów zawodowych, lecz miałam wątpliwości, czy ktoś zainteresuje się moim profilem, wręcz zapominałam o jego założeniu. Nie minęło dużo czasu, a odezwano się do mnie z ofertą. Powiedziano mi, że jestem bardzo dobrą kandydatką. Wysłałam aplikację, przeszłam trzy-etapowy proces, po drodze powątpiewałam w to, czy na pewno nadaję się na managera. Niemniej jednak udało się.
Ta praca głównie polega na dbaniu o bezpieczeństwo pracowników, optymalizowaniu procesów logistycznych, wprowadzaniu innowacji. Bardzo często muszę pokonywać niechęć pracowników, poprzez dostrzeganie ich potrzeb, to znaczy, że powinnam być dla tego pracownika oparciem. Jeżeli oni czegoś potrzebują, co może usprawnić ich pracę, to muszę to dostrzec i wdrożyć. Niekiedy wymaga to postawienia się w ich roli. Nie jest możliwe zrobienie tego jedynie poprzez obserwację. Żeby zrozumieć problemy pracowników, muszę wejść na moment w ich skórę i bardzo często to robię.
Praca managera to bycie między ludźmi, to z nimi spędzam większość czasu. Kierownicze stanowisko to nie jest żmudne klepanie raportów. Mam biurko na magazynie, więc 70 % czasu spędzam wśród ludzi. Pytam czy czują się bezpiecznie, czy wszystko jest w porządku, czy chcą coś zmienić żeby było lepiej. Jeżeli ludzie ci ufają to jesteś w stanie coś zmienić, ale na to zaufanie trzeba sobie zapracować.
AMS: Uważa Pani, że ta praca jest ciekawa i pozwala czerpać satysfakcję, czy traktuje ją Pani jedynie jako źródło dochodu?
M.S: Każdy dzień w pracy jest inny, ja to uwielbiam – ten brak monotonii. Każdego dnia przychodzę i widzę inne problemy, przekrój innych ludzi. Teoretycznie zmagam się z tym samym, lecz napotykam nowe wyzwania – to pozwala mi się rozwijać. Odczuwam satysfakcję już choćby, z tego faktu, że moje decyzję mają na coś wpływ. Mogę tworzyć własne projekty, wpływać na rozwój obszaru i ludzi. Tych ludzi mogę motywować, a największą satysfakcję odczuwa się, gdy ktoś szczerze podziękuję za usprawnienie jego pracy. Dla przykładu stworzyłam projekt, który poprawił wygląd magazynu. Cała posadzka magazynu wyglądała jakby była powyklejana niezrozumiałymi liniami, więc to odchudziłam. To też pozwoliło usprawnić przemieszczanie towaru. Musiałam wówczas zaplanować na nowo co i gdzie należy postawić, żeby ta praca przebiegała sprawnie, a jednocześnie zgodnie z zasadami bezpieczeństwa.
Pieniądze są oczywiście niezbędne, lecz dla mnie ta praca to ogromny samorozwój. Nigdy nie jestem blokowana. Jeżeli chcę czegoś więcej – szkoleń, możliwości wdrażania pomysłów, możliwości wykazania się – to każdorazowo to otrzymuje. Mam swojego kierownika, który wytycza mi drogę, wspiera mnie. Ważne jest dla mnie to, że mogę podejmować samodzielne decyzje i nie są one kwestionowane.
AMS: Często docierają do mnie głosy, że wielkie centra logistyczne to miejsca pozbawione emocji, w których człowiek traktowany jest jak numer, trybik, który niewiele znaczy. Zgodzi się Pani z tym?
M.S: Nie do końca. Sam mój szef mówi, że mam w sobie tyle empatii, że mogłabym obdarzyć nim całe centrum. Kiedyś się wydawało, że najbardziej pożądaną cechą u managera jest asertywność. Dziś wydaje mi się, że jest to empatia. Dlatego dobrze jest wpierw być podwładnym, po to by stać się kierownikiem. Trzeba znaleźć kogoś, jakiś autorytet, kto rozumie rynek i potrzeby ludzi. Jeżeli znajdziesz wzorzec, to doskonalisz się, by być taki jak on lub ona, przy czym starasz się nie powielać jego lub jej błędów.
Dobrze jest rozpocząć od niższego stanowiska, to nie jest ujma. Jeżeli trafisz na gorszego kierownika, to nie zrażasz się, tylko robisz wszystko, żeby być lepszy niż on – to jest rozwój. Tym samym nigdy nie będziesz stał w miejscu. To nie wstyd początkowo podejmować się niższych stanowisk. Nie każdy od razu staje się kierownikiem czy dyrektorem. Ciężka praca i wytrwałość jest kluczem do osiągnięcia sukcesu zawodowego.
AMS: Ma Pani zapewne podwładnych płci męskiej. Doznała Pani kiedykolwiek lekceważącej postawy ze strony gremium męskiego w pracy jako lider?
M.S: Wydaje mi się, że nie – to umierający stereotyp. Pracuje w światowej firmie. Obecnie bardzo rozwijana jest polityka inkluzywności i różnorodności. Kobiety na kierowniczych stanowiskach to w zasadzie norma w większych firmach. Dla przykładu moją osobą wspierającą, wprowadzającą mnie na stanowisko, była kobieta. Miałam bardzo wysoko postawioną poprzeczkę, bo była ona jednym z najlepszych managerów. Aczkolwiek, po 8 miesiącach zdobyłam już tę akceptację. Najważniejsze to zaskarbić sobie zaufanie pracowników. Ja obrałam taktykę – bądź sobą. Udało mi się to bez względu na płeć.
AMS: Skoro zajmuje się Pani poniekąd bezpieczeństwem to zapewne zdarzały się sytuację niejako specyficzne, ciekawe czy dziwne. Może Pani opowiedzieć o jakichś niecodziennych zdarzeniach?
M.S: Nie miałam nigdy jeszcze takiej sytuacji, by zestresowała mnie na tyle, że nie wiedziałam jak sobie poradzić. Zawdzięczamy to pewnej prewencji. Brzmi to zapewne nudno, ale się sprawdza. Oczywiście małe wypadki się zdarzają, ale już na etapie zdarzeń potencjalnie wypadkowych staramy się eliminować zagrożenie. Układamy proces tak, by nic złego się nie wydarzyło.
AMS: Co mogłaby Pani przekazać - mając już spore doświadczenie życiowe i zawodowe - obecnym studentom, którzy zaczynają naukę w Akademii?
M.S: Warto ustanowić sobie jakiś cel i do niego wytrwale dążyć. Jeżeli ktoś Ci mówi, że danego celu nie osiągniesz, to i tak spróbuj. Sami musicie stwierdzić, czy chcecie coś robić czy też nie. Nie można dać zwieść się tym co mówią inni – trzeba słuchać samego siebie.
To nie działa w ten sposób, że ktoś mi powie - ty nie zostaniesz liderem, ty nie zostaniesz managerem. Musisz się sprawdzić. Należy uparcie dążyć do celu, aczkolwiek nie po trupach.
Usłyszałam kiedyś, że nie nadaję się na managera, bo trzeba mieć cechy typowo liderskie, typowo analitycznie myśleć. Według mnie, jeżeli chcesz być managerem, to bardziej liczą się cechy miękkie. Na studiach wyrabiamy sobie umiejętność pracy w grupie, wówczas wyłaniają się cechy lidera, cechy analityczne i cechy miękkie. Zawsze znajdzie się ktoś w tej grupie, kto będzie chciał coś zaprezentować, przewodniczyć – w późniejszej pracy to też wychodzi.
AMS: Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów zawodowych.
(04.2022)