Młodzi z sukcesami - wywiady z absolwentami Joanna Maj
Przedstawiamy kolejną naszą absolwentkę, której kariera zawodowa doskonale pokazuje jak elastyczne jest wykształcenie zdobyte w Akademii Morskiej, a ukończenie kierunku nawigacja nie musi oznaczać pracy wyłącznie na mostku nawigacyjnym.
Dyplom inżyniera 2008 r.- kierunek nawigacja - specjalność ratownictwo, Akademia Morska w Szczecinie. Dyplom magisterski - 2010 r. – kierunek logistyka, Uniwersytet Szczeciński.
AMS: Jak to się stało, że wybrała Pani naszą Uczelnię? Działo się to w roku, w którym zmieniła się nazwa na Akademia Morska.
JM: Pochodzę z Łodzi, tam skończyłam szkołę podstawową i średnią. Przyjeżdżałam na wakacje do Szczecina. Razem ze znajomymi pływaliśmy żaglówkami po jeziorze Dąbie, tworzyliśmy zgraną paczkę. Wsiąkłam w atmosferę pływania i jak przyszło do wyboru studiów, nie miałam wątpliwości jaką uczelnię wybrać.
AMS: Jak wspomina Pani czasy studiów?
JM: Mieszkałam przez większą część studiów w akademiku, co z pewnością ma wpływ na to, jak pamiętam ten okres w swoim życiu. Z pewnością mogę polecić zamieszkanie w domu studenckim – to szkoła życia, nigdy się nie nudziliśmy, był czas na naukę i na rozrywkę. Może teraz jest nieco inaczej, ale kiedyś nie było kamer na korytarzach w akademiku i życie toczyło się tam - powiedzmy - w swobodnej atmosferze.
Na mojej specjalności – ratownictwie - było dużo dziewcząt, stanowiłyśmy około 1/3 ogółu studentów... Jak to zwykle na studiach, zżyliśmy się ze sobą, tym bardziej że spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu. Nie tylko na uczelni, ale także podczas nauki jazdy na nartach na zimowych obozach kondycyjnych w górach i nad jeziorami, gdzie ćwiczyliśmy nurkowanie. Wiele czasu spędzaliśmy także na uczelnianym basenie. Nawet w wakacje mieliśmy wspólne zajęcia. Odbywaliśmy rejsy Nawigatorem XXI, pamiętam rejsy do Flensburga i Kiel w Niemczech. Mnóstwo wspaniałych wspomnień, zawiązywały się międzynarodowe znajomości i kontakty, ale też zdobywaliśmy cenne doświadczenia na mostku Nawigatora XXI. Z wieloma osobami, które spotkałam na studiach czy to w Polsce czy za granicą, utrzymuję kontakt do dziś.
AMS: Wygląda na to, że studia to pasmo samych przyjemności…
JM: Wiadomo, że zwykle pamięta się najprzyjemniejsze historie. Muszę jednak przyznać, że bywały także momenty trudniejsze. Na pierwszym i drugim roku miałam trudności z matematyką. Uczyłam się w liceum, zdawałam maturę z geografii i zakres wymagań z matematyki w Akademii trochę mnie przerósł. Musiałam nadrabiać zaległości i chcę wierzyć, że w pozytywnym zaliczeniu egzaminu nie pomógł fakt, że mój wykładowca z AMS – jak się okazało - znał się osobiście z moim nauczycielem matematyki z liceum. Czas rozwiał moje wątpliwości, bo w pracy nigdy nie miałam w pracy kłopotów natury matematycznej. Ta znajomość była tylko niesamowitym zbiegiem okoliczności, który wywołał u naszej trójki salwę śmiechu, kiedy się o tym dowiedzieliśmy.
AMS: Jak potoczyły się Pani losy po obronie dyplomu?
JM: Już w czasie studiów pływanie pochłonęło mnie całkowicie. Jeszcze przed obroną dyplomu wypływałam na morzu 14 miesięcy, co było nawet ponad standard do uzyskania uprawnienia oficera wachtowego. Po obronie zdobyłam angaż na promy linii Świnoujście – Ystad. Pracowałam w systemie 2 na 2 tygodnie. To była dobra szkoła rzemiosła pracy oficera i budowania relacji z załogą. W wieku 26 lat zostałam najmłodszym w Polsce 1. oficerem, dwa lata później, jedną z najmłodszych osób, która uzyskała dyplom kapitana żeglugi wielkiej.
Przestałam pływać w wieku 32 lat, zdałam sobie sprawę, że niemal połowę swojego życia spędziłam na morzu i postanowiłam rozpocząć nowy, bardziej lądowy etap swojej kariery zawodowej. Nie chodziło mi o całkowitą zmianę - do tej pory bardzo dobrze wspominam lata spędzone na mostku nawigacyjnym, czasem nawet tęsknię za widokiem otwartego morza, ale potrzebowałam pójść dalej, rozwinąć się.
AMS: Był to dość odważny krok…
JM: Zostałam nadal w branży morskiej, tylko „zeszłam na ląd”. Dzięki wykształceniu, certyfikatom, dyplomowi kapitana i doświadczeniu zostałam zatrudniona w Polskim Rejestrze Statków. Przeszłam sześciomiesięczne szkolenie, zdałam egzamin i zostałam najpierw asystentem, a następnie inspektorem terenowym. Konieczność poszerzenia wiedzy, przygotowania do egzaminów, wreszcie nowe zadania i bardzo duża odpowiedzialność dały mi to, czego szukałam – ciekawe wyzwania w branży, którą rozumiałam i lubiłam. Ważną sprawą była też możliwość pracy z ludźmi – dająca poczucie komfortu, zadowolenia z zawodu i stanowiska pracy.
Podczas inspekcji statku, fot. archiwum prywatne
Co mnie szczególnie cieszy, to fakt, że całe moje dotychczasowe doświadczenie i wiedza zdobyte zarówno w Akademii Morskiej, jak i później w pracy na statkach wykorzystuję z powodzeniem w pracy w PRS. Praktycznie każdy aspekt pracy na statku pomaga mi teraz w dobrym i rzeczowym wykonywaniu mojej obecnej pracy.
Podczas przeglądu statków, spotykam po latach tych samych ludzi, z którymi pływałam. Chociaż teraz muszę spojrzeć na ich statek krytycznym okiem uzbrojonym w paragrafy i normy techniczne, to nadal pozostajemy w dobrych relacjach. Dobrze jest znów widzieć ludzi, z którymi zetknęłam się zawodowo podczas pracy na morzu, patrzeć jak dalej cieszą się swoją pracą i powtarzają te same powiedzonka co 10 lat temu. Mimo, że pracuję na lądzie, nadal czuję się częścią „wielkiej pływającej rodziny”.
Polski Rejestr Statków – jedna z czołowych firm klasyfikacyjnych na świecie. Do głównych obszarów jej działalności należy:
nadzór nad budową, przebudową i remontami jednostek pływających, potwierdzanie ich zgodności z przepisami międzynarodowymi i wymaganiami państwa bandery,
tworzenie i nowelizacja przepisów budowy i klasyfikacji obiektów pływających i przemysłowych,
rozpatrywanie i zatwierdzanie dokumentacji technicznej,
przeprowadzanie przeglądów statków i obiektów lądowych dla potwierdzenia zgodności z obowiązującymi przepisami i konwencjami międzynarodowymi,
PRS przeprowadza przeglądy zarówno statków, okrętów wojennych, ale także konstrukcji stalowych, rurociągów i instalacji przemysłowych oraz obiektów lądowych. Po certyfikacji i nadaniu odpowiedniej klasyfikacji PRS, obiekty pływające oraz naziemne są dopuszczone do eksploatacji z godnej z prawem, w tym z normami bezpieczeństwa, a członkowie zostają dopuszczeni do bezpiecznego wykonywania obowiązków.
AMS: Czym się teraz Pani zajmuje, jak wygląda Pani obecna praca?
JM: Po jakimś czasie awansowałam na stanowisko starszego inspektora. Przeprowadzam przeglądy statków, sprawdzając wszystkie systemy, napęd, poszycie kadłuba, zabezpieczenia oraz certyfikaty załogi i wszelkie wymagane prawem pozwolenia. Większość czasu spędzam w Szczecinie, ale dość często przeprowadzam przeglądy w innych krajach. PRS ma bowiem uprawnienia międzynarodowe i czasem zdarza się, że armator zleca przeprowadzenie przeglądu w odległym miejscu świata. Niedawno wróciłam z Houston, w Stanach Zjednoczonych - dlatego tez musieliśmy przesunąć nieco datę naszej rozmowy.
Dużo pracy mam z audytem systemów zarządzania bezpieczeństwem ISM (International Safety Management - międzynarodowy kodeks zarządzania bezpieczną eksploatacją statków i zapobieganiem zanieczyszczaniu). Polega to na ocenie dokumentacji systemu zarządzania bezpieczeństwem statku i przeprowadzenia kontroli w biurze i na statku.
AMS: Co mogłaby Pani przekazać – mając już spore doświadczenie życiowe i zawodowe – obecnym studentom, którzy zaczynają naukę na Politechnice Morskiej?
JM: Praca na morzu nie jest dla każdego. Z jednej strony trzeba być trochę samotnikiem, z drugiej spędzamy kilka miesięcy na małej przestrzeni z ludźmi, na których towarzystwo jesteśmy skazani. W portach jest coraz więcej inspekcji, w morzu uzupełniamy dokumenty. Pozostają wschody i zachody słońca z kubkiem kawy na mostku - za tym zawsze będę tęsknić.
AMS: Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów.
(08.2022)
Na spacerze z ulubionym czworonogiem