Przejdź do treści

Ustawienia dostępności

Rozmiar czcionki
Wysoki kontrast
Animacje
Kolory

Tryb ciemny włączony na podstawie ustawień systemowych.
Przejdź do , żeby zmienić ustawienia.

Godło Polski: orzeł w złotej koronie, ze złotymi szponami i dziobem, zwrócony w prawo logo-sygnet Politechniki Morskiej w Szczecinie - głowa gryfa, elementy kotwicy i sygnatura PM Politechnika Morska w Szczecinie

Unia Europejska

Pływałem kiedyś z bardzo miłym kapitanem, starszym panem tuż przed, a może już na emeryturze... Wiadomo ogólnie, jakie to są emerytury marynarskie, więc widok dziarskiego jeszcze starszego pana na mostku nie dziwił nikogo.

Był nasz pan kapitan prawdziwym dżentelmenem  i chwała mu za to. Tak się bowiem składa że, aczkolwiek – jak twierdzi Conrad – morze zachowuje słodycz ducha swoich sług, to nadaje im także szorstkości... Która to cecha nie jest tą najwyżej cenioną u naszych przełożonych. „Nasz” kapitan szczęśliwie zachował cechy jak najlepsze i atmosfera na statku była dobra co, jak wiadomo, sprzyja też dobrej pracy.

Niestety nie ma róży bez kolców (jak się niejeden amant przekonał) i miał kapitan pewien swój przykry problem. Otóż minęły już dwa lata, jak zabrakło Małżonki kapitana  i często zwykł był w rozmowach z nami tę okoliczność przypominać. Czasem nie bardzo wiedział, co ze sobą począć i tak płynęło życie – i marynarskie – i to lądowe, gdzie tym bardziej jeszcze doskwierały wspomnienia.
Pewnego razu na statek nasz zaokrętował starszy oficer, który okazał się kolegą kapitana jeszcze ze szkoły. Trzeba przyznać, że nasz kapitan nieco się ożywił. Wspominali dawne czasy, wspólnych kolegów i tak biegł czas morskiej rzeczywistości. Jedno wszakże nie było kapitanowi na rękę. Mianowicie chief ciągle jeszcze, w przeciwieństwie do kapitana był szczęśliwym małżonkiem. Będąc, jak wspomnieliśmy, dżentelmenem kapitan nie przerywał wywodów swojego kolegi opiewającego zalety swojej małżonki. Zamykał się jednak wtedy bardziej w sobie, czego jego kolega jakby nie dostrzegał  wiedząc zresztą  o kapitańskim problemie.
Któregoś razu małżonka chiefa odwiedziła go na statku i za zgodą kapitana miała odbyć z nami
krótki rejs. Siedziałem właśnie w mojej kabinie, która sąsiadowała z kabiną kapitana, kiedy usłyszałem głos chiefa. Przyszedł był właśnie do kapitana z oficjalną wizytą by go zaprosić na wieczór do siebie. By, oczywiście, zaprezentować małżonkę, podziękować

Kapitanowi za umożliwienie jej podróżowania z nami. Ona również pragnęła poznać kapitana bliżej, co przedstawił chief kapitanowi w kwiecistym stylu i bardzo oficjalnie. Mówił jeszcze: - moja małżonka będzie uszczęśliwiona mogąc poznać pana kapitana... (na co dzień byli na ty)

Zaległa cisza. Chief nadal krygował się u wejścia do kabiny kapitana. Spytał ponownie – czy więc pan kapitan zaszczyci nas swoją obecnością?
- NIEE!!! – ryknął zdesperowany kapitan. Chiefa jakby zmiotło. Niestety, nie wykazał się tu delikatnością  i wyczuciem sytuacji. Stosunki na statku uległy ochłodzeniu. Ale na szczęście (o ile mi wiadomo) wkrótce zyskał kapitan towarzyszkę życia i zaczęło się ono układać łatwiej. A czy ponowiono zaproszenie? O tym historia milczy.

Przeglądarka Internet Explorer nie jest wspierana

Zalecamy użycie innej przeglądarki, aby poprawnie wyświetlić stronę