Przed pół wiekiem razem ruszyli na ryby
Przed pół wiekiem razem ruszyli na ryby
Impet ostry jak blue gillette
Ja wdrapałem się szybko na mostek
On naczelnym pozostał wnet
Dalej różne były losu koleje
Raz wóz jedzie lecz zaraz się chwieje
Różne były kariery ,meandry
Rewolucja rozbiła zasiedziałe układy
Trzeba było wyjść spod tej palmy
Czy pamiętasz ten okres
W naszym życiu tak zdrowy
Gdyśmy razem się wzięli do szpadli?
Dzieci rosły, brak wody a do działek daleko
I złodzieje nam czosnek rozkradli
Gdy po smutnym rybołówstwa upadku
On z sukcesem handluje śledziami
Ja zaś ,cóż za biedna sierota
Świat zalewam kiepskimi wierszami
W Polsce wiedza to już od Piasta
Że od Karpat aż po Bałtyk
I od Bugu aż po Odrę
Śledź potęgą jest i basta.
On pracować tak może dość długo
Mnie pisanie zaś idzie okropnie
Jego chroni pancerz dialektyki
Mnie zaś – a niech to gęś kopnie
Gdy porównam nasze sukcesy
Jak wyrazić to między wierszami
Zamiast pisać marne wierszyki
Lepiej było handlować rybami.
Gdy poważnie rozważam sprawę
Czy pisania czasem nie rzucić
Może śledzia kiedyś zabraknie
I wtedy przestanę się smucić
Z drugiej strony zaś patrząc na sprawę
Lubię czasem zjeść śledzia dzwonko
Więc kochani dalej handlujcie rybami
Max całuję cię moje słonko