Pięćdziesiąt lat minęło
Pięćdziesiąt lat minęło
Nic tego nie powstrzyma
Czy znowu jak przed laty
Pozbiera się drużyna?
Paru na wiecznej wachcie
Umrzeć wcześniej nie sztuka
Nie lepiej przy kominku
Wziąć na kolana wnuka?
Wspominać dawne czasy
Przy herbatce wzmocnionej
Pół wieku to jest dużo
W historii zagonionej
Skończyło z pięćdziesięciu
Choć zaczynała setka
Zostali sami twardzi
I sprawni jak tetetka
Naładowani wiedza
Ruszyła w świat drużyna
A rozrzut miała duży
Z Vancouver do Olsztyna
Wybór nie był za duży
Z kulików po Kaszuby
Pensje były cieniutkie
Portfel nie był więc gruby
Ale że każdy miał głowę
I dobrze umiał liczyć
Szybko doszli do wprawy
Jak celników przechytrzyć
Woziło się więc do kraju
Czasem prawie jak nowe
Bluzki ,bucle, kugary
I płaszcze ortalionowe
Lecz przemysł ruszył z kopyta
Stocznie sypnęły statkami
I biznes poszedł w niepamięć
A obrodziło rybami
Awanse ruszyły raźniej
I kto nie stracił głowy
Zamawiał szybko u krawca
Mundur cztero-paskowy
I znowu duży rozrzut
Więc kto z dyplomem zwlekał
Zamiast zwykłych dziesięciu
Lat dwadzieścia poczekał
Spotkali się na morzu
Na odległych łowiskach
Aż przyszła sześćdziesiątka
I czas pomyśleć o kapciach
Paru się pośpieszyło
Odejść wcześniej nie sztuka
Ja tam wole wziąć kapcie
I na kolana wnuka
Nic tego nie powstrzyma
Czy znowu jak przed laty
Pozbiera się drużyna?
Paru na wiecznej wachcie
Umrzeć wcześniej nie sztuka
Nie lepiej przy kominku
Wziąć na kolana wnuka?
Wspominać dawne czasy
Przy herbatce wzmocnionej
Pół wieku to jest dużo
W historii zagonionej
Skończyło z pięćdziesięciu
Choć zaczynała setka
Zostali sami twardzi
I sprawni jak tetetka
Naładowani wiedza
Ruszyła w świat drużyna
A rozrzut miała duży
Z Vancouver do Olsztyna
Wybór nie był za duży
Z kulików po Kaszuby
Pensje były cieniutkie
Portfel nie był więc gruby
Ale że każdy miał głowę
I dobrze umiał liczyć
Szybko doszli do wprawy
Jak celników przechytrzyć
Woziło się więc do kraju
Czasem prawie jak nowe
Bluzki ,bucle, kugary
I płaszcze ortalionowe
Lecz przemysł ruszył z kopyta
Stocznie sypnęły statkami
I biznes poszedł w niepamięć
A obrodziło rybami
Awanse ruszyły raźniej
I kto nie stracił głowy
Zamawiał szybko u krawca
Mundur cztero-paskowy
I znowu duży rozrzut
Więc kto z dyplomem zwlekał
Zamiast zwykłych dziesięciu
Lat dwadzieścia poczekał
Spotkali się na morzu
Na odległych łowiskach
Aż przyszła sześćdziesiątka
I czas pomyśleć o kapciach
Paru się pośpieszyło
Odejść wcześniej nie sztuka
Ja tam wole wziąć kapcie
I na kolana wnuka